Sąd Okręgowy w Elblągu po raz drugi skazał Lucynę D. w sprawie śmierci trojga jej dzieci, których ciała znaleziono w domowej zamrażarce. Tym razem usłyszała wyrok 15 lat pozbawienia wolności. Wcześniej skazana była na 25 lat, ale złożyła apelację. W drugim procesie, który trwał jeden dzień, sąd zmniejszył karę.
Lucyna D., oskarżona o zabójstwo trójki noworodków ponownie stanęła przed sądem. W pierwszym procesie została skazana na 25 lat więzienia. Złożyła jednak apelację i proces ruszył od początku.
Nie zabiła?
Tym razem był naprawdę błyskawiczny. Rozpoczął się i zakończył tego samego dnia. Elbląski sąd wymierzył zdecydowanie łagodniejszą karę niż za pierwszym razem, bo uznał, że Lucyna D. nie zabiła swoich dzieci, o co oskarżała ją prokuratura, a jedynie nie udzieliła pomocy. W dwóch przypadkach miała zrobić to celowo, raz z zamiarem ewentualnym.
Skazana może ubiegać się o warunkowe zwolnienie po 12 latach. Wyrok nie jest prawomocny, obrońcy Lucyny D. już zapowiedzieli, że odwołają się od niego ze względu na popełnienie przez sąd błędów proceduralnych.
Podczas pierwszego procesu kobietę skazano na 25 lat więzienia:
Proces za zamkniętymi drzwiami
Kobieta od 11 kwietnia 2013 roku przebywa w areszcie. Za potrójne zabójstwo grozi jej kara dożywotniego więzienia. Pierwszy proces toczył się za zamkniętymi drzwiami ze względu na dobro czwórki żyjących dzieci Lucyny D. Mają one od 7 do 23 lat.
Obrońca Lucyny D. chciał wykazać, że jego klientka nie była w pełni świadoma swoich czynów, miał wątpliwości co do jej stanu psychicznego. Kobieta przyznała się wówczas do nieumyślnego spowodowania śmierci dzieci.
"D. przestała być w ciąży, a dziecka nie ma"
Dwa lata temu wiosną anonimowa osoba poinformowała policję, że "D. przestała być w ciąży, a dziecka nie ma". Informator sądził, że D. sprzedała noworodka. 9 kwietnia 2013 roku policjanci pojawili się w domu kobiety i dokonali makabrycznego odkrycia.
W zamrażarce w mieszkaniu kobiety znajdowały się zwłoki trzech noworodków. Z ustaleń śledczych wynika, że dzieci miały się urodzić w latach 2009, 2010 i 2013. Podczas przesłuchania kobieta przyznała się, że udusiła własne dzieci, a ich ciała trzymała w zamrażalniku. Jak wyjaśniła policji, chowała je tam, bo "nie mogła się z nimi rozstać".
- D. powiedziała policji, że ulżyło jej, gdy ta sprawa ujrzała światło dzienne i że zrzuciła z siebie ten ciężar, tajemnicę, którą utrzymywała kilka lat - relacjonowała w kwietniu 2013 roku Anna Fic z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie.
Urodziły się żywe
Według opinii biegłych dzieci, które znaleziono w zamrażalniku, urodziły się żywe. Sekcje zwłok zostały przeprowadzone w Zakładzie Medycyny Sądowej w Gdańsku.
Według śledczych we wszystkich przypadkach zabójstw nowo narodzonych synów Lucyna D. dusiła swoje dzieci. Pierwsze dwa morderstwa były popełnione poprzez uduszenie dłonią, a następnie wpychanie noworodkom do gardeł bielizny. Ostatni syn został zamordowany poprzez owinięcie twarzy workiem foliowym.
Mąż nie usłyszał zarzutów
W sprawie zabójstwa noworodków przesłuchiwano także męża kobiety - Janusza D. Mężczyzna został zatrzymany razem z nią, ale po przesłuchaniu zwolniono go do domu. Ostatecznie prokuratura nie przedstawiła mu żadnych zarzutów w tej sprawie.
W 2013 roku toczył się jednak przeciwko niemu proces w sprawie znęcania się na żoną. Sąd orzekł winę Janusza D. i skazał go.
Czwórka dzieci pod opieką babci
Małżeństwo D. ma jeszcze czwórkę dzieci w wieku 22, 19, 15 i 6 lat, które po zatrzymaniu rodziców trafiły pod opiekę babci. Kobieta wraz z wnukami mieszka obecnie pod innym adresem, nie w domu, w którym znaleziono zwłoki noworodków.
Według policji rodzina D. nie była rodziną patologiczną. Oboje rodzice pracowali. Lubawski miejski ośrodek pomocy społecznej podał, że rodzina nie była objęta jego opieką i dlatego pracownicy nie wiedzieli o ciążach kobiety.
Zobacz relacje TVN24 z ubiegłego roku:
Autor: aa / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24