Setki porozrzucanych, rozkładających się butów, skórzane paski od spodni, potłuczone, niemieckie talerze - tak wygląda las w okolicach Muzeum Stutthof. Rzeczy najprawdopodobniej należały do więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych. Jak znalazły się w lesie? - Nie wiemy - mówią pracownicy muzeum.
- W lesie w Sztutowie, tuż za bramami muzeum, leżą sterty starych, poniszczonych, rozkładających się butów. Wygląda to przerażająco, śmiało można powiedzieć, że na kilkuset metrach ściółki leśnej jest dywan z podeszw i podartych butów - relacjonuje czytelnik tvn24.pl, który poinformował nas o tym problemie.
Jak dodaje, w lesie leżą nie tylko buty, ale i inne przedmioty, jak np. paski od spodni, butelki, radzieckie, metalowe menażki z okresu wojennego. Według naszego czytelnika, te przedmioty znajdują się tam od wielu lat. Informację potwierdzają również inni mieszkańcy Sztutowa.
"Dziecięce buciki"
- Od lat chodzę na grzyby do tego lasu, to leży tam już bardzo długo. To przerażające. Najgorzej patrzeć na te maleńkie buty dziecięce - powiedział mieszkaniec tej miejscowości.
Jak to możliwe, że mieszkańcy od lat wiedzą, jakie przedmioty znajdują się w pobliskim lesie, a wtajemniczeni nie są pracownicy muzeum? O tę kwestię zapytaliśmy dr Danutę Drywę, kierowniczkę działu dokumentacyjnego Muzeum Stutthof.
- Pracuję tutaj przeszło 30 lat. Przez ten czas nikt z pracowników nie słyszał, aby w lesie niedaleko muzeum leżały jakieś przedmioty, które mogły należeć do więźniów obozów koncentracyjnych. Dopiero wiosną tego roku panowie, którzy odwiedzali nasze muzeum i teren wokół, o tym nas poinformowali - powiedziała Drywa w rozmowie z nami.
Zupełnie inne światło na sprawę rzuca rzecznik Pomorskiego Konserwatora Zabytków. W rozmowie z nami, Marcin Tymiński powiedział, że takie przedmioty od co najmniej kilkudziesięciu lat znajdują się na terenie dawnego obozu koncentracyjnego. Potwierdził tym samym wersję mieszkańców Sztutowa, którzy zgodnie zeznali, że "o problemie wiedzą już od wielu lat". Co więcej, Tymiński, wyraźnie zaznacza, że "nikogo nie powinno dziwić, że takie przedmioty się tam znajdują".
- Takie znaleziska nie powinny nikogo dziwić. To był przecież olbrzymi obóz. Tam, gdzie teraz jest las wcześniej znajdował się obóz, więc te rzeczy się tam znajdują. Od kilkunastu lat, ten teren jest penetrowany przez poszukiwaczy, przede wszystkim pamiątek po II Wojnie Światowej. Tam te rzeczy się znajdują nikogo to nie dziwi. Tymiński zaznacza również, że do Pomorskiego Konserwatora Zabytków wpłynęło zgłoszenie informujące o tym znalezisku.
Ale to dopiero teraz, kiedy o sprawie zrobiło się głośno, zarówno konserwator zabytków, jak i samo Muzeum Stutthof wspólnie zajmą się sprawą.
Dlaczego tak późno? Dlaczego wcześniej, dyrekcja muzeum, doskonale wiedząc o całym problemie, nie postanowiła podjąć jakichkolwiek działań? - To nie jest teren muzeum, nie możemy wobec tego rozpocząć tam żadnych prac bez pozwolenia - tłumaczy dr Drywa.
W dalszym ciągu jednak zastanawia, dlaczego buty znalazły się w lesie, poza bramami dawnego obozu.
"Spychacz zepchnął wszystkie rzeczy"
Bardzo prawdopodobne - tę wersję bierze również pod uwagę dr Drywa - że w latach 60., kiedy wyrównywano teren pod muzeum, spychacz zepchnął wszystkie rzeczy leżące na placu w stronę lasu (czyli na teren obozu żydowskiego, którego nigdy nie otwarto jako część muzeum). To tłumaczyłoby, dlaczego, dzisiaj te przedmioty znajdują się w lesie. Prawdopodobnie jest to poobozowe wysypisko śmieci. W niektórych miejscach, warstwa skórzanych butów ma 30 cm głębokości.
Jak zaznacza dr Drywa, na chwilę obecną, można tylko stwierdzić, że są to buty. Aby określić ich wiek, pochodzenie trzeba specjalistycznych badań.
Sprawą zajmie się Wojewódzki Konserwator Zabytków. - W poniedziałek odbędzie się inspekcja. Mam nadzieję, że podejmiemy jakieś konkretne decyzje - mówi dr Drywa.
Marcin Tymiński, rzecznik Pomorskiego Konserwatora Zabytków o "znalezisku" w sztutowskim lesie:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: mg/r / Źródło: TVN24 Pomorze