Rusza proces w sprawie niezrozumiałej i bestialskiej zbrodni. 27-letni mężczyzna w sylwestra 2016 roku miał zabić nożem staruszkę, a jej zwłoki, zawinięte w dywan, wyrzucić. Kobieta wcześniej przygarnęła mężczyznę. Choć nie byli spokrewnieni, mówiła do niego "wnuczku".
W Sądzie Okręgowym w Elblągu zaczyna się dziś proces Adriana D. Grozi mu najwyższy wymiar kary przewidziany przez polskie prawo – dożywocie. Zarzut: zabójstwo 79-letniej mieszkanki wsi Rychliki (woj. warmińsko-mazurskie).
Ostatni sylwester
Ustalenia śledczych nie pozostawiają wiele miejsca na domysły. Adrian i jego przyszła ofiara mieli szykować się do celebracji Nowego Roku, gdy wybuchła między nimi kłótnia. Adrian D. najpierw miał uderzyć 79-latkę, a gdy upadła, dwa razy ugodzić ją nożem. Oboje mieli być pod wpływem alkoholu.
Zwłoki kobiety zawinięte w dywan znaleziono dzień później – 1 stycznia – po południu, niedaleko pobliskich zabudowań. – Ci, co ją znaleźli, myśleli, że to dziewczynka, bo ta kobieta była bardzo drobna. Jak przyszedłem z policjantem, to zobaczyłem, że to sąsiadka, pani Teresa – opowiadał reporterowi "Uwagi!" TVN Sebastian Maruszak, mieszkaniec wsi.
Według sąsiadów kobieta była pogodną starszą panią. - Spokojna, uśmiechnięta. Tak jak mieszkam tu 12 lat, żadnego konfliktu z nią nie było - opowiadał "Uwadze!" Maruszak. Przez większość życia pani Teresa pracowała jako woźna w pobliskiej szkole. Była znana i lubiana przez całe Rychliki.
Samotna "babcia" i gniewny "wnuczek"
- Pochowała męża, dwóch synów, córkę – przypominał sobie Maruszczak. Jej jedyni bliscy żyli w innych miejscowościach. To właśnie samotność miała pchnąć kobietę do przygarnięcia w 2015 roku pod swój dach obcego mężczyznę.
- Przyjechał tu z firmą z Grudziądza na drogę 527 układać polbruk. Chodził po wsi, szukał miejsca – opowiadał "Uwadze!" pan Sebastian. - Ona go przygarnęła. Mówiła później na niego "wnuczek", on mówił do niej "babciu". Nigdy się nie skarżyła. Mówiła, że nie ma z nim problemów i że jest dla niej bardzo dobry: że obiad ugotuje, drzewo przyniesie, podłogi umyje – wspomina sąsiad pani Teresy.
Później wyszło na jaw, że mężczyzna został wyrzucony przez swoich bliskich z ich domu w Grudziądzu. Miał kraść i wszczynać awantury. - Był karany za przestępstwo kradzieży - przyznaje Jarosław Żelazek z prokuratury rejonowej w Elblągu. Siedział w więzieniu.
Bliska krewna, do której dotarła "Uwaga", twierdzi, że bała się mężczyzny. – Było widać, że on potrzebował lekarza psychiatry, ale nie przypuszczałam, że może zabić – opowiada.
Cały materiał "Uwagi!" TVN o zbrodni w Rychlikach można zobaczyć tu: link.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁka/i / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: KMP Elbląg