Gdański Sąd Okręgowy skazał mężczyznę prowadzącego rodzinny dom dziecka na rok bezwzględnego więzienia, dożywotni zakaz pracy z dziećmi oraz 10-letni zakaz zbliżania się do nastolatki, którą molestował. Z. od początku utrzymywał, że jest niewinny. Wyrok jest nieprawomocny.
Dramat nastoletniej dziewczyny według śledczych trwał przez osiem miesięcy. Nastolatka mieszkała w rodzinnym domu dziecka przez trzy lata, padła ofiarą molestowania przez Marka Z. wychowawcę, męża dyrektorki rodzinnego domu dziecka.
Sygnał o tym, że dzieje się z nią coś złego, zgłosiła szkolna pedagog, która zawiadomiła policję, że dziewczynka dziwnie się zachowuje, ale nie chce mówić o swoich problemach. Miała jedynie skarżyć się na kontakty z "wujkiem".
Dostał dożywotni zakaz prowadzenia placówek związanych z opieką nad dziećmi
Mężczyźnie postawiono zarzut doprowadzenia dziewczynki do tzw. "innej czynności seksualnej", za co grozi do 8 lat pozbawienia wolności. Przed sądem stanął w styczniu tego roku.
Teraz gdański sąd skazał go na rok bezwzględnego więzienia, 10 tys. złotych odszkodowania dla pokrzywdzonej i zakaz kontaktu z nią przez 10 lat. Z. otrzymał też dożywotni zakaz prowadzenia placówek związanych z opieką nad dziećmi.
Według sądu prowadzący rodzinny dom dziecka wielokrotnie doprowadzał nastolatkę do "innej czynności seksualnej". Ponadto mężczyzna dokonał jednokrotnej próby zgwałcenia jej przez doprowadzenie do "innej czynności seksualnej".
Słowo pokrzywdzonej wobec słowa oskarżonego
Prokuratura wnosiła o 3 lata bezwzględnego więzienia dla Z. - Tego typu sprawy są bardzo trudne, mało jest dowodów, brak bezpośrednich świadków i do tego słowo pokrzywdzonej wobec słowa oskarżonego - mówi Magdalena Standerska z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Śródmieście.
Jak dodaje, w tym przypadku zdecydowała opinia psychologa wobec pokrzywdzonej oraz opinie biegłych: seksuologa, psychologa i psychiatry wobec oskarżonego.
Obrońca Z. uważa jednak, że materiał dowodowy można oceniać wielorako. - Nie jest spójny, żeby w ten sposób go potraktować, a ponieważ oskarżony czuje się niewinny i nie przyznaje się do winy, to skorzystamy z apelacji od całości wyroku - zapowiada mecenas Bolesław Senyszyn.
Twierdził, ze zeznanie nastolatki to pomówienia
Mężczyzna od początku utrzymywał, że wersja dziewczyny to pomówienie. Śledczy przesłuchali jednak nastolatkę w obecności biegłego psychologa i ocenili, że jej zeznania są wiarygodne. Według prokuratury między mężczyzną a jego wychowanką dochodziło do takich sytuacji jak np. łapanie za ręce, za kolana.
Śledczy sprawdzili też, jak wygląda placówka, jakie są w niej warunki i niepokojące wydało się, że w domowej biblioteczce znaleźli wiele książek o tematyce erotycznej, do których dzieci miały swobodny dostęp.
Podczas postępowania nie pojawiły się jednak żadne dowody na to, że mężczyzna zachowywał się podobnie w stosunku do innych dzieci.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/ws/kv / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: freeimages.com