Konstruktorzy z Gdyni pod koniec ubiegłego roku zasłynęli nieudanym eksperymentem z odpaleniem rakiety o nazwie "Bigos", która spadła do ogródka w Mrzezinie wywołując przy tym alarm i akcję służb ratunkowych. Ich kolejne dzieło "Candle-2" jest na tyle zaawansowanym projektem, że zainteresowała się nim Europejska Agencja Kosmiczna.
Pod koniec listopada ubiegłego roku ponad dwumetrowa rakieta eksperymentalna spadła do ogródka pana Wojciecha Barana z Mrzezina (woj. pomorskie). Wypadek wywołał niemałe zamieszanie. Na miejsce przyjechała policja oraz straż pożarna, ewakuowano też pana Wojciecha i jego rodzinę.
Świeczka będzie lepsza
Teraz ta sama firma, która przyznała się do nieudanego eksperymentu, chwali się skonstruowaniem rakiety Candle-2 – dziełem zdecydowanie bardziej zaawansowanym.
- W rzeczywistości Bigos i Candle-2 powstawały równolegle, z tym że ta pierwsza rakieta była zbudowana na szybko i tanio, żeby przetestować systemy, które zastosowaliśmy w Candle-2 – mówi Adam Matusiewicz z firmy SpaceForest.
Wyrzucić tony kabli
Candle-2 powstała w ramach projektu Komisji Europejskiej. Jej innowacyjność polega na zastosowaniu łączności bezprzewodowej w sieci czujników rakiety. Chodzi przede wszystkim o to, by obniżyć masę rakiety.
- W każdej rakiecie są setki czujników połączonych kablami, które mówiąc kolokwialnie ważą tony. A tony kabli to tony pieniędzy, które trzeba wydać, żeby dany obiekt umieścić w kosmosie - podkreśla konstruktor z Gdyni. - W rakiecie Ariane okablowanie sieci czujników stanowi 70 proc. masy całego układu awioniki, wyeliminowanie kabli pozwoli zaoszczędzić setki tysięcy euro – zapewnia Matusiewicz.
Candle-2 najprawdopodobniej w kosmos nie poleci – jesienią konstruktorzy chcą przeprowadzić próbny lot, ale tylko na wysokość około 6 kilometrów. Od wyników testów zależy, czy technologia opracowana w Gdyni zostanie zastosowana w dużych rakietach.
Autor: md//ec
Źródło zdjęcia głównego: SpaceForest