- Zostaliśmy odcięci od świata – skarżą się mieszkańcy kamienicy przy ulicy Chopina w Sopocie. Starsi, schorowani ludzie, rodzice z dziećmi, wszyscy bez wyjątku, żeby dostać się do domu, muszą wspinać się po stromych schodach. Drogę przez podwórko przegrodził bowiem płot. Właściciel budynku, który go postawił, rozmawiać o sprawie nie chce. Zamiast tego żąda prawie 250 tys. za chodzenie przez "jego" chodnik.
Ogrodzenie stanęło w połowie maja tego roku. Od tamtej pory mieszkańcy trzech kamienic codziennie, nieraz kilka razy, pokonują kilkadziesiąt stromych, nieoświetlonych, niesprzątanych schodów, śliskich od liści a niedługo pewnie oblodzonych. Z dziećmi, z wózkami, z siatami pełnymi zakupów. Ludzie starsi, schorowani też nie mają wyboru.
Nie pozostawił im go nowy właściciel kamienicy z adresem Chopina 7. - Ludzie żyli do tej pory we wszystkich czterech kamienicach zgodnie. Aż kamienicę przy Chopina 7 przejął nowy właściciel, wyrzucił dotychczasowych lokatorów i sprzedał mieszkania – oburzają się mieszkańcy.
Nowy właściciel, nowe porządki. I płot
Od spadkobierców ostatniej właścicielki budynku kamienicę kupiła warszawska firma. Miastu nie udało się jej już odkupić. "Starych" lokatorów wykwaterowano, a kamienice wyremontowano, mieszkania sprzedano i zaczęto wprowadzać nowe porządki na podwórku.
Nowy właściciel odgrodził jedyną drogę dojazdu do trzech kamienic: przy Sobieskiego 18, Jagiełły 12a i Chopina 9. - Cały czas o nią dbaliśmy, odśnieżaliśmy ją, położyliśmy płyty na podjazd, zrobiliśmy parking, na którym każdy miał swoje miejsce. Teraz nie możemy już wjechać autem pod własny dom, bo odgrodzono nas płotem od wyjazdu na ulicę – mówi pan Jarosław Zieliński.
Przechodzili przez podwórko sąsiada... Będą płacić?
Na tym się jednak nie skończyło. Właściciel kamienicy przy Chopina 7 zażądał od sąsiadów zapłaty prawie 250 tys. zł za to, że zanim stanął płot "bezumownie korzystali z prawa przechodu i przejazdu" przez jego podwórko.
- Ta kamienica stoi tu od ponad stu lat. Ludzie przechodzili i przejeżdżali "bezumownie" tym kawałkiem podwórka przez kilkadziesiąt lat. Teraz dodatkowo zostaliśmy odcięci od świata. Dosłownie – mówi pani Teresa Szachta, która mieszka tam od 1945 roku.
Mieszkańcy nie rozumieją, dlaczego teraz mają płacić. Jak twierdzą, nie wiedzą także, skąd akurat taka kwota.
- Nikt nie wyjaśnił nam, w jaki sposób naliczono taką kwotę, podobno zarządca policzył drogę według stawki za działkę budowlaną i skierowano pozew do sądu. To za te lata od kiedy oni przejęli kamienicę. Nie wiemy też, w jaki sposób określono, kto z nas, ile razy mógł korzystać z tej drogi w tym czasie. Jest jakiś cennik za przejście i przejazd? - pyta pan Jarosław.
Kwota ma obejmować 10 lat korzystania z drogi.
Zarządca idzie do sądu z sąsiadami i miastem
Mieszkańcy o pomoc poprosili też władze miasta. Te na razie rozkładają ręce, bo jako właściciel dziewięciu mieszkań w kamienicach również zostali pozwani.
- Gmina została pozwana solidarnie z właścicielami pozostałych dwóch wspólnot przez Wspólnotę Mieszkaniową Chopina 7 z tytułu bezumownego korzystania z nieruchomości na łączną kwotę 242.293 zł. Prawnicy miasta oraz pozostałych właścicieli wspólnie poszukują różnych rozwiązań tej sytuacji – powiedziała tvn24.pl Magdalena Jachim, rzecznik prasowy sopockiego magistratu.
Jak wyjaśniła, sprawa toczy się przed sądem i dopóki nie zapadną konkretne decyzje nie chcą rozmawiać o swoich pomysłach na rozwiązanie problemu.
Płot powinien być wspólną decyzją
Według mecenasa Piotra Barteckiego mieszkańcy wszystkich sąsiadujących kamieniec decyzję o tym, co powstanie na ich podwórku lub też, co z niego zniknie, powinni podejmować wspólnie.
- Sąsiedzi powinni ustalić zakres korzystania z podwórka. Nie może być bowiem tak, że w przypadku swobodnego korzystania przez sąsiadów z tego odcinka przez kilkadziesiąt lat, nagle bez uprzedniego porozumienia, czy też zawiadomienia sąsiadów bez próby polubownego rozwiązania tej sytuacji właściciel nieruchomości żąda wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z nieruchomości – ocenia.
Jak przekonuje, zasady współżycia społecznego nakazują, aby takie sytuacje były załatwiane bez udziału sądu w drodze wzajemnego porozumienia, w którym zostaną określone zasady korzystania z tego odcinka nieruchomości - w tym ewentualna partycypacja w kosztach jego utrzymania.
Jak twierdzą "mieszkańcy odcięci od świata" nie udało się, mimo prób, porozumieć się z zarządcą budynku Chopina 7. - Próbowaliśmy negocjować. Zaproponowaliśmy 120 tys. zł, zaproponowaliśmy też, że będziemy brać udział w utrzymywaniu tej drogi. Niestety zarządca nie zamierzał negocjować - opowiada Zieliński.
Zarządca nie chce o sprawie rozmawiać
O komentarz do zaistniałej sytuacji chcieliśmy poprosić zarządcę. Chcieliśmy również dowiedzieć się, jak – z jego perspektywy wyglądały próby dogadania się z mieszkańcami trzech pozostałych kamienic, i skąd kwota w pozwie.
Mimo wielokrotnie ponawianych prób skontaktowania się z panią Halina Jaskulską - kierownikiem biura zarządcy odmówiono nam spotkania i wyjaśnienia sprawy.
- Nie mam czasu się z państwem spotykać – usłyszeliśmy, kiedy pojawiliśmy się w biurze zarządu.
"Droga konieczna" jedynym rozwiązaniem?
Zarządca najpewniej spotka się w sądzie z przedstawicielami miasta i mieszkańców.
Mec. Bartecki prognozuje, że jeśli strony nie dogadają się co do płotu, jedynym rozwiązaniem będzie skierowanie wniosku przez mieszkańców pozostałych kamienic o ustanowienie "drogi koniecznej".
- Mieszkańcy teraz mogą wystąpić z wnioskiem o ustanowienie drogi koniecznej. Sąd będzie miał prawo z urzędu dopuścić dowód z opinii biegłego rzeczoznawcy majątkowego, który będzie mógł ustalić wysokość wynagrodzenia za ustanowienie drogi koniecznej. Na wynagrodzenie wpływ będzie miała powierzchnia drogi, jej standard techniczny oraz częstotliwość jej używania. Biegły w sporządzonym operacie wskaże wysokość miesięcznego wynagrodzenia - wyjaśnia Bartecki.
Zostały tylko strome schody
Na razie mieszkańcy mogą zapomnieć o remontach. Chcąc wymienić meble, armaturę wszystko to musieliby wnosić po tych 70 schodach.
- Jest bardzo ciężko, bo te schody to tak naprawdę dla nas jedyne dojście. Z sześcioletnim dzieckiem, plecakiem i zakupami nie jest łatwo – opowiada pani Joanna Chałasa.
Ubolewa, że także dla straży pożarnej ponoć nie ma problemu. - Straż pożarna twierdzi, że w razie czego będzie gasić tylko trzeba mieć bardzo wysoką drabinę – mówi pani Joanna. I dodaje: ale jak karetka by tu miała przyjechać to ja nie wiem.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: Wioleta Stolarska / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Pomorze