Ta zbrodnia wstrząsnęła nie tylko Koronowem (woj. kujawsko-pomorskie). 31-latek oblał żonę łatwopalną cieczą, a potem podpalił na oczach dzieci. Za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem sąd skazał Marcina Ch. na dożywocie. Przed gdańskim sądem ruszyła apelacja. Odwołanie złożył obrońca skazanego.
Przed Sądem Okręgowym w Gdańsku ruszyła apelacja w sprawie Marcina Ch., którego prokuratura oskarżyła o zabójstwo żony ze szczególnym okrucieństwem.
Sąd zdecydował o wykonaniu przez zespół biegłych psychiatrów uzupełniającej opinii o stanie zdrowia psychicznego Marcina Ch. Okazało się bowiem, że w styczniu 2015 r., przed dokonaniem zabójstwa korzystał on z porady lekarza psychiatry, Mirosława D.
Lekarz zeznawał w czwartek przed sądem, ale na wniosek obrońcy oskarżonego, sąd wyłączył w tej części jawność rozprawy.
- W tej sprawie kluczowe znaczenie ma poczytalność. Biegli, którzy opiniowali wcześniej, uznali pełną poczytalność oskarżonego. Ale równocześnie napisali, że jednym z argumentów, na którym oparli swoją opinię jest to, że oskarżony nie leczył się nigdy psychiatrycznie. A okazuje się, że jednak się leczył wcześniej – powiedział dziennikarzom, obrońca oskarżonego, Jan Widacki.
Zmieniał zeznania
31-latek miał na oczach swoich dzieci oblać żonę łatwopalną cieczą, a potem ją podpalić. Ciało kobiety było poparzone w 70 proc.
Zgodnie z oczekiwaniami prokuratury. Sąd pierwszej instancji skazał mężczyznę na dożywocie. Jego obrońca złożył apelację.
Dramat w Koronowie rozegrał się w lutym br. To wtedy 31-latek będący pod wpływem narkotyków miał oblać swoją żonę rozpuszczalnikiem i ją podpalić. Wszystko działo się na oczach ich pięcioletniego syna i jedenastoletniej córki.
Gdy poparzona kobieta wybiegła z domu i krzyczała wzywając pomocy, świadkowie opisali ją jako "słup ognia". W tym czasie, według sąsiadów, oskarżony siedział na schodach i obserwował całe zdarzenie bez żadnej reakcji.
Żona Marcina Ch. z oparzeniami ciała trafiła do specjalistycznego szpitala, gdzie po kilkunastu dniach zmarła.
W czasie śledztwa mężczyzna często zmieniał wersję wydarzeń. Na początku przyznał się do winy. Mówił, że przed zdarzeniem poważnie się pokłócili. W momencie rozpoczęcia procesu z kolei twierdził, że słowa wypowiadał pod wpływem emocji.
Przed sądem w Bydgoszczy powiedział, że wszystko było dziełem przypadku. Zeznawał, że to kobieta zaczęła rozlewać substancję łatwopalną. Według mężczyzny to ona chciała go podpalić. Miała szarpać się mężem, a do zapłonu doszło w okolicznościach niewyjaśnionych.
- Najpierw przyjechała karetka, a nie policja. Ten pan z karetki pyta, co się stało, to powiedziałem mu, że podpaliłem żonę i chcę iść do więzienia. Najpierw chyba zapytał się, czemu to zrobiłem, to powiedziałem mu, bo to zła kobieta była - mówił w sądzie podczas jeden z rozpraw.
Motywy czynu oskarżonego nie są do końca jasne. W tle dramatu był konflikt małżeński. Według prokuratury, oskarżony mógł popełnić przestępstwo z dwóch powodów: żona chciała go zostawić lub przeciwnie - wbrew żądaniom Marcina Ch. - nie chciała się wyprowadzić z domu.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: PAP/TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24