Nie chciał dłużej mieć psa, więc postanowił się go pozbyć. Zamiast oddać suczkę w dobre ręce porzucił ją na rozlewisku. Jakby tego było mało, na głowę psa włożył reklamówkę i przywiązał do drzewa. Na szczęście suczkę wypatrzył wędkarz i poprosił o pomoc strażaków.
Strażacy z Gniewu uratowali psa uwięzionego na mieliźnie na rozlewisku w Nicponi (woj. pomorskie). W piątek po południu wyczerpanego zwierzaka zauważył wędkarz.
– Szedłem na ryby, a na łasze zauważyłem zwierzę. Na początku nie wiedziałem co to. Kiedy podszedłem bliżej zobaczyłem, że to pies z reklamówką na głowie. Było widać, że udało mu się ją przegryźć - opowiada Marcin Górski, wędkarz.
Pies stał w wodzie. Co chwilę spuszczał głowę. Wędkarz sam chciał go ratować, ale rzeka była zbyt głęboka. Na ratunek ruszyli strażacy.
- Nikt z nas nie spodziewał się też, że to będzie tak makabryczne odkrycie. Pies musiał być przywiązany na smyczy do drzewa. Prawdopodobnie zerwał się z tej smyczy albo ją przegryzł i stąd te rany na szyi – opowiada Tadeusz Kordecki, prezes OSP w Gniewie.
Najpierw był nieufny
Strażacy w specjalnych kombinezonach weszli do wody. Na początku pies był bardzo nieufny, wręcz trochę agresywny. Ale już po chwili wycieńczone zwierzę zaczęło się tulić do ratownika. Cała akcja ratunkowa trwała łącznie 30 minut.
- Zabraliśmy go do gminnego centrum reagowania, gdzie mamy miejsce dla zwierząt z interwencji. Weterynarz mówi, że gdyby pies spędził tam jeszcze jeden dzień, to mógłby nie przeżyć. Dobrze, że wypatrzył go ten wędkarz – Łukasz Borkowski, dowódca akcji ratunkowej.
Strażacy nie tylko uratowali psa, ale zabrali go też do zaprzyjaźnionego weterynarza, który go zbadał i opatrzył mu rany.
- Zwierzę trafiło do mnie w bardzo złym stanie. Przedmioty, którymi go skrępowano wrosły mu w skórę. To była głęboka i ropiejąca rana. Teraz jest już w lepszej kondycji i czeka na nowego, mądrzejszego właściciela - Bartłomiej Ziółkowski, weterynarz.
Jak twierdzą strażacy, o suczkę dopytywała już mieszkanka Piły, która chciałaby ją przygarnąć.
"Miał go dość"
Policja dość szybko ustaliła dane właściciela psa. Okazał się nim 20-letni mieszkaniec Gniewu. Mężczyzna usłyszał już zarzuty związane ze znęcaniem się nad zwierzęciem.
- O jego losie zdecyduje sąd. Mężczyźnie grożą nawet dwa lata więzienia. 20-latek przyznał się. Powiedział, że zostawił psa, bo chciał się go pozbyć. Jak to określił: miał go dość - mówi asp. sztab. Dawid Krajewski z tczewskiej policji.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: aa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: OSP Gniew