Szpital im. Mikołaja Kopernika otrzyma tylko częściowy zwrot kosztów za leczenie Kuby Walkowiaka, któremu chirurdzy w zeszłym roku musieli amputować rękę - donosi "Dziennik Bałtycki". Pomorskie NFZ zapłaci jedynie za część terapii, jaką 8-latek przeszedł na oddziale kardiochirurgicznym, bo "takie są przepisy".
Jak poinformował prof. Piotr Czauderna, kierownik Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży w Szpitalu im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku, leczenie Kuby kosztowało w sumie 180 tys. zł. i składało się z kilku etapów i pobytów na oddziałach takich jak chirurgia dziecięca, kardiochirurgia dziecięca i oddział intensywnej terapii.
- Tymczasem NFZ zwróci szpitalowi jedynie 100 tys. zł., a więc tylko trochę więcej niż połowę, bo tak stanowią jego przepisy. Zabraniają one bowiem szpitalowi sumowania pobytów i procedur na poszczególnych oddziałach, a zezwalają na płacenie tylko za jedną, najdroższą procedurę - wyjaśnił w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" prof. Czauderna.
Zapłacą tylko za leczenie kardiochirurgiczne
Szpital w przypadku Kuby miał do wyboru rozliczenie albo leczenia chłopca na chirurgii (80 tys. zł), albo na kardiochirurgii (100 tys. zł). Placówka wybrała droższą "opcję", w sumie jednak tracąc na leczeniu dziecka 80 tys. zł.
Tym trudniej więc lekarzom zrozumieć stanowisko NFZ. - To tak jakby urzędnik poszedł do supermarketu, naładował koszyk do pełna, a zapłacił tylko za najdroższy produkt - ocenił prof. Czauderna, cytowany przez "Dziennik Bałtycki".
Za mały koszt?
Gazeta wskazuje również na kolejny przepis NFZ, który mówi, że płatnik może rozliczyć pacjenta indywidualnie, czyli zapłacić za całe leczenie chłopca, jeśli jego całkowity koszt będzie trzy razy większy od najwyżej wycenionej procedury, czyli w tym przypadku wyniesie 300 tys. zł. W przypadku Kuby było to jednak niemożliwe, gdyż koszt jego leczenia był niespełna dwa razy większy od najdroższej terapii.
- Nie możemy nic w tej sprawie zrobić, wiążą nas przepisy - podsumował krótko Tadeusz Jędrzejczyk, dyrektor pomorskiego NFZ.
22-godzinna walka o życie
Kuba Walkowiak z Krzyża Pomorskiego urodził się z rzadko występującą tzw. malformacją tętniczo-żylną. Przez nienowotworowe zmiany naczyniowe w lewej rączce chłopiec mógł stracić życie.
– Jego naczynia krwionośne były powiększone, przepływ krwi był 4-krotnie większy niż normalnie, ta zmiana była niebezpieczna dla życia, mogło dojść do niewydolności serca i zgonu. Trzeba było natychmiast operować – tłumaczył w grudniu ub.r. w rozmowie z dziennikarzem telewizji TTV dr Andrzej Gołębiewski ze Szpitala Wojewódzkiego im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku.
Operacja Kubusia trwała 22 godziny. Po jej zakończeniu lekarze twierdzili zgodnie, że tak skomplikowanego zabiegu sobie nie przypominają. Naczyniak zaatakował rękę i część klatki piersiowej. Jak tłumaczył dr Gołębiewski, trzeba było chłopcu amputować rękę i przeszczepić skórę głowy tak, aby zakryć rozległą ranę po amputacji.
Chłopiec przebywa obecnie w Szpitalu Wojewódzkim im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku:
Autor: dp / Źródło: Dziennik Bałtycki, Blisko Ludzi
Źródło zdjęcia głównego: TTV