Ma na swoim koncie kilka tytułów mistrzowskich, etat w Zakładzie Karnym w Gdańsku - Przeróbce, a tam, nawet małą salkę do treningów. Godziny ćwiczeń po raz kolejny przyniosły efekt. Jedna z ewolucji na drążku nosi od niedawna jego nazwisko. W gimnastyce mężczyzn może się tym poszczycić tylko trzech Polaków.
Adam Kierzkowski jest jednym z trzech Polaków, którzy na zawsze zapisali się na kartach światowej gimnastyki sportowej. Do tej pory w gimnastyce mężczyzn poszczycić się tym mogli: Leszek Blanik (skok, przerzut w przód i dwa i pół salta w pozycji łamanej) i Roman Kulesza (drążek, Tkatchev z pół obrotem do chwytu odwróconego).
Teraz dołączył do nich Kierzkowski. Jego nazwiskiem nazwano ewolucję gimnastyczną na drążku, którą zrobił jako pierwszy na świecie.
- To dla mnie naprawdę fantastyczna sprawa. Dołączyłam do grona Polaków, którzy mają swoje ewolucje. Jest to wyjątkowe, bo to przecież na zawsze. Inni sportowcy będą robić ewolucje, którą ja zapoczątkowałem. Może ktoś ją ulepszy? Sam jestem ciekawy, jak to się potoczy - mówi tvn24.pl szczęśliwy Kierzkowski.
Własna ewolucja to jedno z największych osiągnięć Kierzkowskiego. Do tej pory był dwukrotnie finalistą Mistrzostw Świata, brązowym medalistą Mistrzostw Europy i wielokrotnym medalistą Pucharu Świata. Jako jeden z niewielu Polaków został odznaczony złotą odznaką World Class Gymnast.
"Moja ewolucja? Trudno to opisać"
Jak mówi gdańszczanin, trudno opisać, na czym dokładnie polega nowa ewolucja. "Najlepiej to po prostu zobaczyć". - Ogólnie mówiąc jest to obrót na drążku w powietrzu. W pewnym momencie puszczam go, robię ewolucję w powietrzu i znów chwytam drążek - opowiada Kierzkowski.
Sportowiec zaprezentował ją po raz pierwszy już podczas Mistrzostw Świata w 2009 roku. Dlatego zgodnie ze zwyczajem nowy element gimnastyczny musiał zyskać jego nazwisko. Mimo to Międzynarodowa Komisja Techniczna (FIG) zdecydowała się na ten krok dopiero po ponad pięciu latach.
- Nie ma określonego czasu, kiedy muszą to zrobić. Czasami już po miesiącu jest to oficjalnie uznane. Ja musiałem trochę poczekać. Pewnie gdybym był Niemcem albo Amerykaninem trwałoby to krócej. Oni mają większą siłę przebicia - ocenia.
Nie zawsze było kolorowo
Gimnastyka sportowa jest ogromną pasją Kierzkowskiego. Miał siedem lat, kiedy po raz pierwszy pojawił się na sali. Jak twierdzi, ten sport rzadko jest doceniany, mimo to cały czas wytrwale trenuje. W pewnym momencie jego kariera zawisła na włosku.
- Był taki czas, kiedy straciłem stypendium sportowe od Ministerstwa Sportu. Nie miałem za co się utrzymywać. Zacząłem szukać pracy w służbach mundurowych. Chciałem dalej trenować, ale musiałem też zarabiać - opowiada.
To wtedy zaczął pracę w Zakładzie Karnym w Gdańsku-Przeróbce, którą bardzo sobie chwali.
- Służby mam tak ustawione, żebym mógł też trenować. Swój wolny czas dzielę między salę i rodzinę. Tutaj nigdy nie miałem kłopotu z urlopem na zawody. Nawet w pracy mamy taką małą salkę gimnastyczną. Czasami przychodzą do mnie koledzy z pracy i trenujemy razem - mówi Kierzkowski.
Teraz gdańszczanin przygotowuje się do kolejnych zawodów Pucharu Świata. W najbliższy weekend weźmie udział w zawodach w słoweńskiej Lublanie.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/i / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: sw.gov.pl