Uwięziony w metalowej klatce, przerażony wybuchami petard

Pies był uwięziony w klatce przez kilka dni
Pies był uwięziony w klatce przez kilka dni
Źródło: Malborskie Stowarzyszenie Przyjaciół Zwierząt REKS

Wpadł w pułapkę firmy odławiającej psy. Przez kilka dni siedział w metalowej klatce w parku, był przerażony wybuchami fajerwerków w sylwestrową noc. Dopiero gdy mieszkańcy poprosili o interwencję i po nagłośnieniu sprawy właściciele klatki zabrali ją razem z psem.

Pies - jak relacjonują świadkowie - mógł w metalowej klatce spędzić nawet kilka dni. - Dostaliśmy informację od osób, które mieszkają w pobliżu tego parku, to centrum Miłoradza - opowiada Krystyna Panek z Malborskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Zwierząt "Reks".

Pies zatrzasnął się w metalowej klatce, którą zostawiła firma wynajęta przez gminę do odławiania bezpańskich zwierząt. Wygląda jednak na to, że właściciele klatki nie interesowali się tym, czy coś wpadło w pułapkę.

Przetrwał sylwestrową noc w zamkniętej klatce

- Pies miał tam siedzieć od piątku - bez wody, jedzenia, bez osłony przed wiatrem i deszczem. Zmarznięty, wystraszony - opowiada Panek.

Jak dodaje, zwierzę było przerażone wybuchami petard. - To jest park w centrum, więc każdy mógł tam podejść. W pobliżu były zabawy sylwestrowe - wyjaśnia.

Dopiero po kilku telefonach pracowników malborskiego stowarzyszenia udało się uzyskać zapewnienie, że ktoś z firmy odławiającej psy zabierze uwięzione zwierzę.

- Chciałyśmy psa same zawieźć do schroniska w Tczewie. Niestety, był tak wystraszony, że ugryzł jedną z naszych wolontariuszek. W tej sytuacji położyłyśmy mu koc i zrobiłyśmy osłonę z grubej folii - mówi Krystyna Panek.

Według ich informacji uwięziony pies to jeden z trzech błąkających się po parku. - Dwaj jego "kumple" biegają obok klatki, są dzikie, boją się i nie podchodzą do człowieka. Widać, że są bardzo zżyte ze sobą. Śpią w parku, bez możliwości schronienia, jedzenia, wody - dodaje.

Pies był uwięziony w klatce przez kilka dni

Obiecali, że będą sprawdzać klatkę

Urzędnicy gminni z Miłoradzu informują, że klatka pojawiła się dopiero po kilku tygodniach prób złapania tych trzech bezpańskich psów.

- Próbowaliśmy sobie sami z tym poradzić, ale bez efektów, dopiero schronisko zaoferowało się, że postawi klatki do odławiania psów. Zapewniano nas, że na bieżąco będą sprawdzali, czy w klatce jest zwierzę. Mamy nadzieję, że w pozostały przypadkach nie będzie już takich sytuacji - powiedział Rajmund Kossarzecki, sekretarz gminy Miłoradz.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Autor: ws / Źródło: TVN24 Pomorze

Czytaj także: