- Gdynia przez lata udowadniała, że jest miastem bezpiecznym. Tym bardziej bulwersujące jest to zdarzenie – mówił o niedzielnej bijatyce na plaży prezydent Gdyni. Wojciech Szczurek na wspólnej z meksykańskim kapitanem konferencji prasowej na pokładzie statku mówił, że trwa wyjaśnianie wczorajszych wydarzeń przez policję i nie wykluczył, że w przypadku stwierdzonych błędów w zabezpieczaniu imprezy i ochronie gości oraz mieszkańców władze miasta będą oczekiwały zmian personalnych.
Wojciech Szczurek podczas konferencji zapewniał, że władze miasta będą dążyły do ustalenia kto jest odpowiedzialny za wczorajsze zajście. Podkreślił jednocześnie, że nie jest rolą władz miasta rozstrzygać o winie.
- Trwa proces wyjaśniania wszystkich okoliczności, mamy swoje uwagi i oczekujemy wyjaśnienia tej sytuacji – mówił. - Jeżeli okaże się, że w tej sprawie popełniono błędy, będziemy oczekiwać wyciągnięcia konsekwencji personalnych – dodał.
Szczurek poinformował również, że w sprawie niedzielnych zajść rozmawiał już z zastępcą komendanta wojewódzkiego policji i komendantem miejskim. - Zdefiniowaliśmy swoje wątpliwości co do sposobu przygotowania zabezpieczenia. Czekamy na informację, co do procedur, które zostały zastosowane - powiedział prezydent.
"Zwykły bandytyzm"
Jak mówił, nie ma największej wątpliwości, że gościom należy się ochrona szczególna. Oprócz wyjaśnienia procedur dotyczących zabezpieczenia imprezy sportowej, szczególna uwaga zostanie zwrócona na to, czy zapewniono odpowiednią ochronę meksykańskim marynarzom. - Będziemy wymagać wyjaśnienia od policji wszystkich decyzji podejmowanych w dniu wczorajszym - podkreślił prezydent.
Dodał, że postępowania wyjaśniające są prowadzone pod nadzorem komendanta wojewódzkiego i prokuratury.
Szczurek podkreślał, że do tej pory Gdynia słynęła z tego, że mieszkańcy i goście mogli czuć się bezpiecznie w mieście. - W środku miasta, w niedzielę, zdarzyła się sytuacja, która nie miała prawa się zdarzyć - zaznaczył. I stwierdził, że "niezwykle krytycznie ocenia pomysł wprowadzenia osób przyjeżdżających na mecz na plażę".
Wyraził ubolewanie, że impreza sportowa przerodziła się w bijatykę. - Czasem trudno się oprzeć wrażeniu, że nie mamy do czynienia ze sportem, mamy do czynienia ze zwykłym bandytyzmem - mówił, odnosząc się do zajść na gdyńskiej plaży.
Gospodarz miasta zapewnił, że sprawdzał również wczorajszą reakcję straży miejskiej podczas zajść. - Straż miejska nie jest służbą odpowiedzialną za bezpieczeństwo. Monitoring był przejęty przez służby policji - wyjaśniał.
Prezydent odniósł się także do spekulacji, według których wśród grupy kibiców znaleźli się nieumundurowani funkcjonariusze policji. - Nie mam wiedzy na temat pobytu osób z policji bezpośrednio w grupie osób, które przebywały w tym czasie jako kibice na terenie plaży miejskiej - stwierdził Szczurek.
„Przyjaźń mostem współpracy”
- Nasi goście z Meksyku są gośćmi szczególnymi, zawsze witanymi z wielkim sercem – mówił prezydent Gdyni. Zapewniał, że wbrew trudnościom i na przekór złu będą szerzyć przyjaźń i budować mosty współpracy.
Prezydent miasta spotkał się z poszkodowanymi marynarzami i kapitanem przed konferencją, aby "wyrazić im słowa wsparcia i słowa wdzięczności, że pomimo tych cierpień zachowują dobry nastrój". - To twardzi ludzie morza. Ludzie otwarci, tak jak wszyscy ci, którzy poprzez morze budują współpracę, budują przyjaźń - zaznaczył.
Szczurek ma nadzieję, że ta sytuacja paradoksalnie zachęci wszystkich, którzy przebywają w Gdyni do odwiedzenia meksykańskiego żaglowca i pokazania jaka jest Polska i co jest dla Polaków ważne.
"Mogę dać sobie rękę za nich uciąć"
Kapitan Juan Carlos Vera Minjares podczas konferencji dziękował za słowa prezydenta. - Jestem kapitanem, który odwiedził wiele miejsc i spotykał się z tysiącami osób i czuję sympatię od tutejszych władz dla mnie i całej załogi – powiedział.
- Nasza załoga składa się z marynarzy bardzo dobrze wyszkolonych. Są oni dyplomatami i potrafią odnosić się do ludzi w stosowny sposób, są dżentelmenami. Mogę dać sobie rękę za nich uciąć - podkreślił Minjares. I dodał: - Sport powinien być spotkaniem ludzi, a nie polem bitwy.
Kapitan poinformował, że dwaj pobici marynarze leżą w łóżkach na statku. Przed konferencją miał ich odwiedzić prezydent miasta. - Są pobici, ale przekazują przesłanie, które im przyświeca. Mają misję do spełnienia - to jest misja przekazywania pokoju. Oni to rozumieją, że był to incydent, który nie ma żadnego związku z mieszkańcami Gdyni - zapewniał dowódca jednostki.
Kapitan jednocześnie zapewnił, że pomimo incydentu, wrócą jeszcze do Polski. Stwierdził, że Gdynia jest szczególnym miejscem na mapie odwiedzanych przez meksykańskich marynarzy miejscowości, pomimo tego, że ze względu na inne zobowiązania załoga ostatni raz była w trójmiejskim porcie 10 lat temu. - Moi przełożeni są zdania, że statek musi przypływać do Gdyni. Ludzie nas kochają - podsumował.
Wielka bijatyka na plaży
W niedzielę na plaży w Gdyni doszło do wielkiej bijatyki kibiców Ruchu Chorzów z marynarzami z meksykańskiego statku. Policja nie ustaliła jeszcze, kto sprowokował bójkę. Z monitoringu ma wynikać, że to Meksykanie byli bardziej agresywni. Chodzili po plaży i zaczepiali turystów, aż trafili na kibiców Ruchu.
Autor: ws,aj/tr / Źródło: TVN24 Pomorze