Instytut Morski w Gdańsku, który w ubiegłym roku odkrył w Bałtyku amerykański bombowiec Douglas A-20, nie da rady wydobyć go z dna morza. Muzeum, do którego samolot miał trafić, zapewnia jednak, że nie zrezygnuje i nadal prowadzi rozmowy ws. wydobycia.
Pod koniec października po nieudanej próbie wyciągnięcia samolotu, kolejne podejście zapowiadano na wiosnę. Czy tak się stanie? Dyrektor Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie, do którego wrak ma trafić zapewnia, że tak. - Rozmowy cały czas trwają, nie zamierzamy rezygnować z wydobycia wraku. Co prawda nie będziemy już współpracować z Instytutem Morskim, ale mamy nadzieję, że uda się dojść do porozumienia z instytucją, która się tego podejmie – powiedział Krzysztof Radwan.
Jak dodał, kolejną próbę wydobycia wraku planowano na początek kwietnia, ale nie wiadomo czy uda się do tego czasu wszystko zorganizować.
Wrak odkryli badacze Instytutu Morskiego
Bombowiec leży na głębokości 15 metrów, ok. czterech kilometrów od Rozewia. Na maszynę natrafił na początku lipca ubiegłego roku podczas prac pomiarowych Instytut Morski w Gdańsku. Mimo, że to badacze z instytutu odkryli wrak samolotu, nie udało im się porozumieć z muzeum ws. dalszej współpracy.
– Nie tyle zrezygnowaliśmy, ile nie udało nam się porozumieć w sprawie terminu. Przedstawiliśmy swoją ofertę muzeum, jednak długo nie otrzymywaliśmy odpowiedzi, a w tym czasie podpisywaliśmy nowe kontrakty i efekt końcowy jest taki, że teraz nie możemy zrezygnować z innych działań żeby podjąć się wydobycia wraku – powiedział Benedykt Hac, kierownik Zakładu Oceanografii Operacyjnej Instytutu Morskiego w Gdańsku.
Poza Instytutem Morskim, który w październiku ubiegłego roku podjął próbę wydobycia wraku, akcją może pokierować jeszcze kilka instytucji. Odpowiedni sprzęt i zaplecze techniczne ma chociażby Marynarka Wojenna czy urząd Morski. Muzeum nie zdradza jednak z kim negocjuje.
Unikalny zabytek
Wrak samolotu jest dobrze zachowany: brakuje mu wprawdzie części ogonowej, ale ma tylne stanowisko strzelca, obydwa skrzydła, dwa silniki i śmigła. Jeśli uda się go wydobyć będzie to prawdziwa perełka w zbiorach krakowskiego muzeum.
Lekki bombowiec Douglas A-20 jest unikalnym zabytkiem w skali światowej. Na całym świecie dotychczas zachowano 12 tego typu samolotów, tylko jeden z nich można podziwiać w Europie – na wyspach Brytyjskich. Dlatego dla krakowskiego muzeum wydobycie i przetransportowanie wraku do stolicy Małopolski byłoby nie lada gratką.
W początkowej fazie II wojny światowej był podstawowym bombowcem armii USA, zamawianym także przez siły zbrojne Wielkiej Brytanii oraz Francji. W 1942 r. został zastąpiony przez nowsze konstrukcje. Od 1942 r. był wykorzystywany także przez lotnictwo sowieckie. Rosjanie otrzymali od Amerykanów ponad 2,7 tys. sztuk tego samolotu. I to właśnie bombowiec używany przez Armię Czerwoną najprawdopodobniej spoczywa na dnie Bałtyku.
Przedsięwzięcie wydobycia wraku bombowca z dna Bałtyku jest finansowane głównie z budżetu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. - Samo podniesienie samolotu z dna to koszt około 200-300 tys. zł, więc to duża operacja – mówił Krzysztof Radwan.
Zobacz zdjęcia z podwodnych badań:
Zobacz relację z próby wydobycia wraku:
Większość rzeczy wciąż trzymana jest w wodzie, by nie zardzewiały i nie rozpadły się:
Wrak leży niedaleko Rozewia:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ws / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24