Jeszcze w styczniu wspierał ubogich, gotując dla nich zupę. Teraz, po siedmiu latach działalności, musiał zamknąć swoje bistro. Gabriela Dziubicha pokonały pandemia COVID-19 i związane z nią obostrzenia. - W pewnym momencie trzeba było podjąć decyzję, czy samemu jeść chleb, czy ten chleb dawać pracownikom – mówi były już właściciel "Bistro pod 8-ką".
Gabriel Dziubich przez siedem lat prowadził w Szczecinie "Bistro pod 8-ką". Nie tylko sprzedawał swoje dania. Był również znany z pomocy innym – wspierał między innymi "Szczeciński Tydzień Ubogich. Spotkania przy zupie". Jeszcze w styczniu ugotował potrzebującym wielki gar zupy. Wtedy wiedział już, że to będzie ostatnia jego pomoc jako właściciela bistro.
"Gabriela poznaliśmy na samym początku Zupy, prawie dwa lata temu. Zawsze uśmiechnięty, otwarty i gotowy do pomocy. Zawsze, kiedy mieliśmy jakąś awarię, zwracaliśmy się do niego o pomoc. Zawsze odpowiadał, że nie ma problemu" – napisali 26 stycznia w mediach społecznościowych organizatorzy "Spotkań przy zupie".
Dodali, że była to "pożegnalna zupa Gabriela".
"Pomoc za mała, za długi czas oczekiwania"
Pan Gabriel przekonuje, że decyzja nie była łatwa, ale musiał przekazać swoje bistro innemu właścicielowi. Chociaż dostał pomoc od rządu, to była ona za mała.
- Pomoc była bardzo mała, do tego za długi okres oczekiwania. A koszty, które lokal ponosił z miesiąca na miesiąc, były ogromne. Dlatego w pewnym momencie trzeba było podjąć decyzję, czy samemu jeść chleb i mieć na opłaty, czy ten chleb dawać pracownikom – mówi mężczyzna.
W podobnej sytuacji jak "Bistro pod 8-ką" jest wiele innych restauracji w Polsce.
Restauracje nadal zamknięte
Piątkowa konferencja rządu nie zwiastuje poprawy. Zgodnie z zapowiedziami od 12 lutego, przy zachowaniu reżimu sanitarnego, otwarte mają być między innymi hotele, baseny oraz stoki. Zamknięte pozostaną jednak siłownie, kluby fitness i restauracje, które - tak jak do tej pory - będą mogły wydawać posiłki na wynos i w dowozie.
- Spodziewałem się tego, że obostrzenia będą dalej przedłużone – komentuje Gabriel Dziubich.
Decyzji rządu nie rozumie z kolei Katarzyna Szmiłyk, właścicielka restauracji "Kisiel" w Szczecinie. - Jesteśmy w szoku. Dlaczego kina, dlaczego filharmonie, dlaczego teatry, a nie my? Wymogi sanitarne są lżejsze niż dla nas w gastronomii. Generalnie na co dzień jesteśmy dużo bardziej przygotowani – zapewnia.
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24