- Utrata własnego dziecka to jest koszmar. Na stratę dwójki dzieci w ciągu dwóch dni brakuje słów i wyobraźni - mówią mieszkańcy wsi pod Bytowem (woj. pomorskie). Osiemnastoletnia Wiktoria i jej starszy o siedem lat brat nie żyją; rodzeństwo chorowało na COVID-19.
Wójt gminy Borzytuchom rozmawia z nami przez telefon, ma zachrypnięty głos. - Człowiek jest samorządowcem, wie, że w sytuacjach awaryjnych musi się trzymać. Ale to nas wszystkich przerosło. My mamy ciężar na sercu, a co dopiero najbliżsi Wiktorii i Wojtka - mówi Witold Cyba. W gminie mieszka 3500 osób. Od wczoraj wszyscy mówią o koszmarze jednej z rodzin. - W środę dostaliśmy informację o śmierci 18-letniej Wiktorii. Była schorowana, od lat opiekowali się nią rodzice i trzech starszych braci. Ale na wiadomość o kolejnej tragedii już nikt nie był gotowy - mówi wójt.
Katarzyna Meger, sołtys miejscowości, w której mieszkała rodzina opowiada: - Kilka godzin po tym, jak gruchnęła wiadomość o śmierci Wiktorii, karetka zabrała Wojtka. Widzieliśmy, że wszedł do niej samodzielnie. Powtarzaliśmy sobie, że nie może być z nim tak źle.
Następnego dnia kolejny cios. Na stronie internetowej chóru, w którym śpiewał Wojtek, pojawił się wpis o jego śmierci. - W ludzkiej świadomości utarło się, że koronawirus jest niebezpieczny dla seniorów. Że uważać powinni też młodsi, o ile są schorowani. A przecież Wojtuś był pełen życia. Miał go więcej, niż ktokolwiek, kogo na oczy widziałam - mówi nam zapłakana mieszkanka wsi.
Rodzice też zakażeni
Wojtek i Wiktoria mieszkali razem z rodzicami. - Oni też są zakażeni, ale nie musieli być hospitalizowani. Kwestie związane z pogrzebem załatwia jeden ze starszych synów - mówi nam sołtys. Miejscowi mówią nam, że Wiktoria uczyła się w Bytowie.
- Cała jej rodzina się nią opiekowała, dbała o jej rozwój. Była schorowana, ale na pewno była bardzo kochana i zaopiekowana - opowiadają.
Z kolei Wojtek - jak słyszymy u mieszkańców i samorządowców - był powszechnie znany i szanowany. "Typ, który dla każdego miał czas i mnóstwo energii" - wspominają. - Służył do mszy w kościele. W gminie pomagał w ośrodku opiekuńczym. Niedawno opiekował się niepełnosprawnym chłopcem w gminie, przyjeżdżał do niego, bawił się z nim i go uczył - dodaje wójt Borzytuchomia.
- Wszędzie chodził pieszo, taki miał swój styl. Uczestniczył jakiś czas temu w ekstremalnej drodze krzyżowej. Ostatnio go coś tknęło i poszedł na prawo jazdy, niektórzy się nawet dziwili, że to nie w stylu Wojtka - uśmiecha się jeden z mieszkańców.
***
W piątek Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 21 629 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem w Polsce. To największy bilans od początku epidemii w Polsce. Resort przekazał także informację o śmierci 202 osób, u których stwierdzono infekcję SARS-CoV-2.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Leszek Szymański