Z wielkim poświęceniem ratował rannych sąsiadów. Przedzierał się przez wiatrołomy, opatrywał rany - tak starszy marynarz Grzegorz Stach ofiarnie niósł pomoc poszkodowanym przez nawałnicę. Dla niego to był impuls, dla sąsiadów bohaterstwo, za które powinien zostać odznaczony.
- Byliśmy przekonani, że ta burza przejdzie bokiem. Nikt nie spodziewał się, że przez Kłodno (pow. kartuski) i okolice przetoczy się tak niszczycielski żywioł - tak st. mar. Grzegorz Stach wspomina nawałnicę, która dziewięć dni temu spustoszyła serce Kaszub.
Przedzierali się przez drzewa
Najpierw był szok, potem trzeba było działać. I to szybko. W nocy z piątku na sobotę 28-letni marynarz wykazał się wielkim bohaterstwem. Pan Grzegorz bez zastanowienia ruszył na pomoc rannym sąsiadom. Wraz z żoną funkcjonariuszką Straży Granicznej w całkowitych ciemnościach przedzierali się przez główną drogę Kłodna.
- Było strasznie ciemno. Ciężko było ocenić co się tak naprawdę dzieje. Najpierw musieliśmy przeprowadzić rozpoznanie. Niestety okazało się, że wśród sąsiadów są ranni - mówi pan Grzegorz.
Najpierw spotkali kobietę, która w koszuli nocnej desperacko szukała pomocy dla swego męża. Mężczyzna leżał w kałuży krwi.
- Na pana Eugeniusza prawdopodobnie spadła jakaś ciężka gałąź. Oprócz rozległego urazu głowy miał też kłopoty z ręką. Narzekał też na silny ból w klatce piersiowej - opowiada Anna Stach.
Z panem Eugeniuszem została żona marynarza. To ona tamowała krwotok i podnosiła go na duchu. Tymczasem pan Grzegorz pobiegł dalej. W kolejnym domostwie, wyciągnął wraz z innymi ludźmi dziewczynę, której nogi przywaliło drzewo.
- Jej ojciec i dwóch sąsiadów z wielkim poświęceniem próbował ją uwolnić. Wiedziałem, że jest nas za mało. Przedarłem się do sąsiadów. Kiedy było już nas więcej wspólnymi siłami udało się uwolnić dziewczynkę - mówi 28-latek.
Pomagał 30 godzin bez przerwy
Wkrótce stan pana Eugeniusza zaczął się pogarszać. Mężczyzna potrzebował fachowej pomocy. Karetka na pewno by nie dotarła. Helikopter też nie miałby gdzie wylądować.
Na szczęście udało się zorganizować motorówkę straży pożarnej i deskę ratowniczą. Pan Grzegorz wraz ze strażakami przeniósł rannego sąsiada przez zniszczony las do motorówki. - Dotarcie do tej łódki było bardzo trudne - dodaje st. mar. Stach.
Potem młody marynarz też się nie oszczędzał. Pomagał usuwać powalone drzewa, żeby udrożnić drogę, bo wiedział, że będzie potrzebna woda, paliwo i agregaty. I tak przez 30 godzin.
"U nas zawsze jeden za wszystkich, wszyscy za jednego"
Pewnie nigdy nie usłyszelibyśmy o bohaterskiej postawie operatora łączności, który na co dzień służy na ORP Hydrograf, gdyby nie wdzięczni sąsiedzi. Ci poruszeni jego bezinteresowną pomocą zadzwonili do Marynarki Wojennej w Gdyni.
- Zadzwonił do mnie mężczyzna i spytał czy służy u mnie st. mar. Stach. Był bardzo wzruszony. Dlatego po chwili słuchawkę przejęła jego żona. I to ona opisała mi, jak nasz marynarz niósł im pomoc. Ja też się wzruszyłem, ponieważ rozmiar pomocy, której udzielił naprawdę robi wrażenie - mówi TVN24 kmdr por. Jarosław Skwiercz, dowódca Grupy Okrętów Rozpoznawczych MW.
Dlatego dowódca przygotowuje już wystąpienie do prezydenta Andrzeja Dudy o uhonorowanie st. mar. Stacha Medalem za Ofiarność i Odwagę. - To odznaczenie dla najlepszych synów narodu. Każdy chciałby je mieć, nie każdy może - dodaje Skwiercz.
Dowódca Grupy Okrętów Rozpoznawczych może być dumny ze swoich oficerów. Jak sam mówi, ORP Hydrograf to kuźnia bohaterów. I nie ma w tych słowach żadnej przesady. Na tej samej jednostce służy ppor. Piotr Bidziński, który kilka miesięcy temu rzucił się pod nadjeżdżający pociąg SKM. Wszystko po to, by uratować obcego mężczyznę, który stracił równowagę i spadł na torowisko.
- Marynarze są tak samo oddani w porcie jak i poza jego bramą. U nas zawsze jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - mówi Skwiercz.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Pomorze