Skromniej niż w ostatnich latach, ale wciąż ciekawie zapowiada się Sopot Jazz Festival. Program tegorocznej edycji to miks młodych artystów z Portugalii, Grecji czy USA i polskich gwiazd (Dudziak, Namysłowski, Wania, Atom String Quartet). Festiwal startuje w czwartek i potrwa do soboty.
Sopot Jazz Festival 2016 upłynie pod znakiem zmian. Tegoroczna odsłona jest krótsza (trzy dni zamiast czterech), odbywa się w nowej lokalizacji (Zatoka Sztuki stała się dla miasta niewygodnym partnerem), a przede wszystkim ma nowego szefa artystycznego. Po Adamie Pierończyku stery przejął Greg Osby, amerykański saksofonista, ale także wykładowca, odkrywca i promotor talentów. W Sopocie Osby będzie się realizował głównie w tej ostatniej roli, bo program zbudował został w oparciu o młodych. - Byłbym zachwycony, gdyby udało się nam zadziałać jako trampolina do kariery dla dużej grupy ogromnie uzdolnionych artystów z różnych zakątków świata – zapowiadał nowy kurator.
Subtelność kontra dzikość
Festiwal rozpocznie pochodząca ze Szwajcarii, ale rezydująca w Nowym Jorku, Emilie Weibel. To początek przewrotny, bo tej niezwykłej wokalistce bliżej do lo-fi niż jazzu. Skromne minimalistyczne podkłady mają być tylko delikatnym tłem dla jej magicznego głosu. Niekiedy za akompaniament wystarcza jej dźwięk płynący z małej pozytywki – wtedy jest chyba najbardziej czarująca.
Gościem specjalnym będzie Urszula Dudziak, bodaj najbardziej rozpoznawalna na świecie polska piosenkarka jazzowa. Sopocki występ będzie dla niej powrotem do zawieszonych jakiś czas temu eksperymentów z elektroniką - zapętlaniem własnego głosu i nakładaniem kolejnych warstw dźwięku. Zestawienie subtelnej, eterycznej Weibel z dominującą, energetyczną Dudziak wydaje się dość karkołomne, ale odważne i intrygujące. Co z niego wyjdzie? Zweryfikuje scena.
Po dwóch paniach pojawi się na niej João Barradas jednym z najzdolniejszych akordeonistów młodego pokolenia. Portugalczyk zagra ze swoim trio w składzie: André Rosinha (kontrabas) i Bruno Pedroso (perkusja).
Rozrywka i refleksja
Drugiego dnia imprezy publiczność czarować będzie projekt firmowany przez pochodzącego z Norwegii klarnecistę Felixa Peikli i amerykańskiego wibrafonistę Joe Doubleday'a. Showtime Band przypomni złotą erę amerykańskiej muzyki rozrywkowej lat 30., czyli czasów, kiedy do jazzu się tańczyło. Dobrze się składa, że kwintet zagra akurat w Grand Hotelu, którego parkiety także odczuwały taneczny potencjał, który uwalniały w gościach big bandy.
Oddech będzie można złapać podczas występu portugalskiego duetu Sara Serpa (wokal) i André Matos (gitara), który preferuje spokojne, wręcz kontemplacyjne brzmienie. A potem znów czeka nas zmiana klimatu – występ Atom String Quartet. Nasz czołowy "towar" eksportowy, jeden z niewielu na świecie kwartet smyczkowych, którego cały repertuar stanowi jazz.
Saksofonowa kropka nad j
Trzecia odsłona festiwalu będzie najbliższa jego jazzowej definicji. Najpierw będziemy świadkami międzykontynentalnego i międzypokoleniowego aliansu muzycznego. Trio greckiego kontrabasisty Petrosa Klampanisa zagra z ikoną saksofonu Zbigniewem Namysłowskim, którego szerzej przedstawiać nie trzeba.
Natomiast polskie trio Dominik Wania, Max Mucha, Dawid Fortuna, które w ostatnich latach zgarnęło większość istotnych nagród muzycznych w Polsce, wesprze Logan Richardson. Ten młody amerykański saksofonista może się pochwalić albumem nagranym z gigantami jazzu: gitarzystą Patem Methenym i pianistą Jasonem Moranem. Spotkanie Richardsona z zespołem Wani wpisuje się w ideę przyświecającą szefowi Sopot Jazz Festival spotkania Wschodu z Zachodem. Polem do tych kohabitacji będą także jam sessions, których zaplanowano aż trzy. To warto docenić, bo dziś, w czasach bezwzględnych menedżerów, precyzyjnych kontraktów i napiętych lineupów jamy to na festiwalach rzadkość.
Autor: b/gp
Źródło zdjęcia głównego: mat. organizatora