Śledczy IPN wypożyczyli z gdańskiego ratusza księgi kondolencyjne wystawiane po śmierci Jana Pawła II. Pytali też o inne dokumenty z pismem Lecha Wałęsy, ale ich nie otrzymali. Mogli je tylko przejrzeć na miejscu.
- Dwa tygodnie temu pojawiła się u nas ekipa śledczych Instytutu Pamięci Narodowej z Białegostoku, którzy poprosili o udostępnienie dwóch rodzajów dokumentów. Chodziło o księgi kondolencyjne po śmierci papieża Jana Pawła II i Jacka Kaczmarskiego (tej już w ratuszu nie było, została przekazana rodzinie - red.). Nie tłumaczyli po co są im potrzebne, urząd miasta je udostępnił - powiedział Michał Piotrowski z gdańskiego magistratu.
Dodał, że śledczy chcieli również wypożyczyć inne dokumenty podpisywane przez Lecha Wałęsę.
- Są to jednak dokumenty niejawne. Nie mogli ich otrzymać, ale mogli przejrzeć na miejscu - wyjaśnił Piotrowski.
Śledztwo w sprawie podpisu
Białostocki oddział IPN zajmuje się śledztwem w sprawie dokumentów, które w lutym br. znaleziono w domu gen. Czesława Kiszczaka. Wśród zapisków pojawiła się teczka tajnego współpracownika SB, któremu nadano pseudonim "Bolek". Znaleziono w niej m.in. odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, pod którym pojawił się podpis "Lech Wałęsa".
Były prezydent Polski od samego początku twierdził, że dokumenty są sfałszowane. - Nieźle podrobili te papierki - mówił w lutym Wałęsa. Wówczas zapewniał, że zależy mu na wyjaśnieniu wszelkich wątpliwości w tej sprawie.
Kluczowa w tej sprawie ma być analiza grafologiczna, która wskazałaby czy dokumenty znalezione u Kiszczaka są autentyczne. Od maja 2016 roku zajmuje się tym, na zlecenie IPN, Instytut Ekspertyz Sehna w Krakowie. Opinia miała być gotowa 15 listopada. Biegli przesunęli termin na 31 stycznia 2017 roku.
Zapytaliśmy IPN czy dokumenty wypożyczone z gdańskiego ratusza są potrzebne w tym właśnie postępowaniu, ale nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Wałęsa nie da próbek
Jak dowiedział się portal onet.pl, Lech Wałęsa odmówił przekazania próbek swojego pisma.
- IPN oczekiwał, że prezydent złoży kilka wersji swoich autografów i napisze jeszcze jakieś fragmenty zadanych tekstów. To upokarzające dla byłej głowy państwa, dlatego też odmówiliśmy - tłumaczy adwokat prof. Jan Widacki.
Profesor twierdzi również, że współczesne próbki pisma są zupełnie bezużyteczne, bo naukowcy powinni odnaleźć te, które wykonano w latach 70., czyli wtedy kiedy powstały teczki "Bolka".
Teczki "odkurzyła" wdowa po Kiszczaku
O dokumentach gromadzonych przez nieżyjącego już gen. Czesława Kiszczaka zrobiło się głośno w lutym br., kiedy to jego żona próbowała je sprzedać IPN. Na potwierdzenie swoich słów wdowa przedstawiła zapisaną obustronnie odręcznie kartkę papieru zatytułowaną "Informacja opracowania ze słów T.W. z odbytego spotkania w dniu 16 XI 74 r.” datowaną: Gdańsk, dn. 16.11.74, opatrzoną w lewym górnym rogu nagłówkiem "źrodł. T.W., przyj. rez., wpłyn. 16 XI 74 r., odeb. kpt. Z. Ratkiewicz". Jednocześnie poinformowała, że posiada więcej dokumentów tego rodzaju.
Wówczas w domu Kiszczaków pojawił się prokurator w asyście policji zabezpieczył dokumenty dotyczące tajnego współpracownika "Bolka".
Policjanci i prokuratorzy IPN wynieśli kilka kartonów z dokumentami.
Sąd: Wałęsa nie był agentem
W 2000 r. Sąd Lustracyjny orzekł, że Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, iż nie był agentem służb specjalnych PRL. Wałęsę lustrował sąd z urzędu jako kandydata w wyborach prezydenckich.
IPN nie może wnieść o wznowienie tego postępowania w związku z ujawnieniem nowych dokumentów. Ustawa lustracyjna przewiduje bowiem, że po 10 latach od wyroku nie można wznowić postępowania lustracyjnego na niekorzyść osoby lustrowanej. O wznowienie postępowania może zaś wnieść sam Wałęsa. Według IPN wyrok sądu z 2000 r. "nie ogranicza swobody badań naukowych ani swobody wypowiedzi. Tym bardziej, że od jego wydania znane są nowe dokumenty, które nie były przedmiotem badań sądu w postępowaniu lustracyjnym".
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: aa,ws/gp / Źródło: Onet.pl/TVN24 Pomorze/PAP