Są nękani, dostają pogróżki, a w oknach sklepu i warsztatu krawieckiego wybuchają petardy. I tak od trzech lat. Policja za każdym razem umarzała sprawy. Rodzina z Gryfic w woj. zachodniopomorskim mówi dość i apeluje do innych poszkodowanych. Materiał "Faktów" TVN.
Ryszard Kałkun, właściciel zakładu krawieckiego i sklepu mówi dość. Pokazał reporterowi "Faktów" TVN ślady po ostatnim ataku. Na zdjęciach widać popękane szyby w drzwiach wejściowych. Mężczyzna twierdzi, że powstały po ataku nieznanego sprawcy, bądź sprawców.
- Ten wybuch spowodował, że cały sklep był zasypany szkłem - opowiada i przyznaje: jestem przerażony tą sytuacją, w desperacji już w tej chwili działam.
Rodzina Kałkunów boi się o swoje życie, bo ostatnio grożono jej śmiercią. I cytuje treść ostatniego listu z pogróżkami: "Cybulaku, jak masz gaz, to się grzej, bo cię spalimy od środka. Samozapłon czasowy jest gotowy. Żarty się skończyły".
"Nie ma na co czekać"
Sklep i zakład krawiecki należące do Ryszarda Kałkuna zostały zaatakowane już cztery razy. Pierwszy raz w grudniu 2013 roku. Wtedy ktoś przykleił m.in. do szyby list: „Biedaku jak będziesz spalał śmieci w piecu i zatruwał środowisko to się ubezpiecz”. Ostatni raz tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Tym razem list wysłano pocztą.
- Nie można tak żyć w strachu, a policja nie robi nic. Boję się spać, siedzi to we mnie cały czas - mówi przez łzy Barbara Kałkun.
Policja jest bezradna. - W prowadzonych postępowaniach nie udało się zebrać wystarczającej ilości materiału dowodowego - powiedział podkom. Zbigniew Frąckiewicz z Komendy Powiatowej Policji w Gryficach.
Zdaniem ekspertów, takich oznak przemocy wobec Kałkunów nie można bagatelizować. - Tego typu zapowiedzi są niezwykle groźne, ponieważ wybuch nawet niewielkiej ilości materiału o takich właściwościach może powodować duże uszkodzenia ludzi, mienia - powiedział Jerzy Pobocha, psychiatra. - Tutaj na prawdę nie ma na co czekać - dodaje.
"Ciągle na ten samochód, ciągle w tym samym miejscu"
Mieszkańcy Gryfic podejrzewają, że sprawcą może być mężczyzna, który od dłuższego czasu daje się we znaki, ale pozostaje nieuchwytny. - To jest takie permanentne działanie. Ciągle na ten samochód, ciągle w tym samym miejscu - oświadczył Roman Halak, właściciel uszkodzonego przez nieznanego sprawcę samochodu.
Jak twierdzi, od 2014 roku zgłosił na policję cztery przypadki wandalizmu. Zaczęło się od stłuczonej szyby, potem ktoś wyrył niecenzuralne słowa na samochodzie i oblał go żrącą substancją. Ostatnią z sytuacji nagrał 8 listopada ubiegłego roku kamerą monitoringu domu prywatnego przy ulicy Mickiewicza. Na wideo widać, że nieznany sprawca w nocy przebija wszystkie opony w dwóch zaparkowanych przed budynkiem autach.
Czy to ten sam mężczyzna, który terroryzuje państwa Kałkunów? Nie wiadomo. Policja oficjalnie nie łączy tych spraw.
A okoliczni mieszkańcy pamiętają i wyliczają też inne przypadki niszczenia mienia - przecięcie instalacji z freonem w pobliskiej hurtowni czy pomalowanie czarną farbą elewacji Sądu Rejonowego.
Ryszard Kałkun postanowił wziąć sprawę w swoje ręce i zaapelował, by zgłaszały się do niego inne poszkodowane przez "dręczyciela" osoby.
Autor: pk/eŁKa/i / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN