Ostrze temperówki w cukierku. Jest nagroda za pomoc w ujęciu tego, kto chciał zrobić krzywdę dzieciom

Cukierek, który chciała zjeść córka Artura i Mireli Wilczewskich
Niebezpieczne przedmioty w cukierkach zebranych na Halloween
Źródło: TVN24

Córka pani Mireli z Godziszewa (woj. pomorskie) otworzyła cukierka z galaretką, którego dostała poprzedniego dnia, kiedy z innymi dziećmi chodziła po sąsiednich domach w ramach Halloween. - W cukierku była ostrzałka od temperówki. Byliśmy z mężem przerażeni, nasze dzieci więcej nie będą się tak bawić - mówi kobieta. Miejscowi zastanawiają się, kto z sąsiadów chciał zrobić krzywdę dzieciom. Burmistrz pobliskiego miasteczka oferuje nagrodę w wysokości 10 tysięcy złotych za pomoc w ujęciu sprawcy.

Z całej Polski docierają do nas sygnały, że dzieci w cukierkach otrzymanych w ramach Halloween znajdują niebezpieczne przedmioty - między innymi igły i gwoździe. Kilka zgłoszeń jest z miejscowości Godziszewo. - Jesteśmy w szoku. Nie dość, że ktoś chciał zepsuć dzieciom zabawę, to jeszcze mógł doprowadzić do tragedii. To jest po prostu wstrząsające. Nie pomyśleliśmy, że komuś może przyjść coś tak okropnego do głowy - mówi Mirela Wilczewska. Matka dziewczynki, która w cukierku z galaretką znalazła ostrze do temperówki.

- To się w głowie nie mieści. Dzieciaki cały dzień się przygotowywały, robiły stroje. Nawet zastanowiło mnie to, że w Halloween bawiło się więcej osób, niż zwykle. Nasze dzieci przyniosły więcej cukierków, niż zwykle - dodaje jej mąż, Artur.

To on przesłał zdjęcie z ostrzem do sołtyski.

- Dzieciaki więcej nie pójdą, bo strach - przyznaje Artur Wilczewski.

"To jest zło w najczystszej postaci"
"To jest zło w najczystszej postaci"
Źródło: Artur Wilczewski

"Tam może być wszystko"

Rodzina Wilczewskich przejrzała wszystkie cukierki, które przyniosły jej dzieci i zostawili tylko te twarde - w których niczego nie można było ukryć.

- Jesteśmy zszokowani, bo za tym stoi ktoś od nas. Dzieci chodziły po okolicznych domach. Nie wiem, co by się stało, jakby mieszkańcy się dowiedzieli, czyja to sprawka - mówi Edwarda Rekowska, sołtyska.

Po otrzymaniu informacji od Wilczewskich, napisała w mediach społecznościowych do rodziców, żeby gruntownie przejrzeli zebrane słodycze przez ich dzieci.

- Można tylko zastanawiać się, co by było, gdyby jakieś małe dziecko wzięło tego cukierka. A małych dzieci u nas w Halloween bawi się bardzo dużo, niektóre mają po pięć lat - dodaje.

Jej zdaniem, za chowaniem niebezpiecznych przedmiotów w cukierkach może stać ktoś, kto chce fanatycznie walczyć ze zwyczajem obchodzenia Halloween w Polsce.

- Jest taki trend w mediach społecznościowych. Są filmy, na których pokazywane są instrukcje, jak schować coś niebezpiecznego w cukierku tak, żeby nie można było tego stwierdzić na pierwszy rzut oka - dodaje.

Cukierek, który chciała zjeść córka Artura i Mireli Wilczewskich
Cukierek, który chciała zjeść córka Artura i Mireli Wilczewskich
Źródło: Artur Wilczewski

Tegoroczny incydent uświadomił rodzicom, jak ryzykowne jest obchodzenie Halloween. - Do tych cukierków można włożyć coś ostrego, albo wstrzyknąć truciznę czy narkotyki. Tam może być wszystko. Przerażające, że wokół nas są ludzie, którzy wpadają na takie pomysły - zaznaczyła.

"To jest zło w najczystszej postaci"

Jacek Pauli, burmistrz okolicznego miasteczka Skarszewy przekazuje, że policja szuka sprawców. - Ktoś mógł doprowadzić do bardzo poważnych obrażeń u niewinnych dzieci, mógł nawet spowodować ich śmierć. To jest zło w najczystszej postaci - podkreślił.

Żeby zmotywować innych do pomocy w namierzeniu osób odpowiedzialnych obiecał 10 tys. nagrody za przekazanie informacji, które okażą się przydatne policji.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: