Kiedy jej stary dom się zawalił, pani Aleksandra musiała przenieść się do barakowozu. Poznała jednak Jacka i dwa lata później na świat przyszedł ich syn Jaś. Mieli plany na przyszłość, chcieli wyremontować dom. Niestety, rok temu mężczyzna zmarł, a kobieta została sama z małym dzieckiem. W trudnej sytuacji postanowili pomóc sąsiedzi. Zorganizowali zbiórkę i sami budują dom dla pani Aleksandry i jej synka.
Kobieta mieszka w Glinczu koło Żukowa (Pomorskie) od urodzenia. Mieszkała w starym domu, który w końcu zaczął się rozpadać. Warunki były już na tyle złe, że kilka lat temu była zmuszona do przeprowadzki.
- Pani Ola żyje w skrajnie ubogich warunkach. Musiała wyprowadzić się z dosłownie rozwalającego się domu do barakowozu. Tam, niestety, też nie ma możliwości zapewnienia odpowiednich warunków. Mieszka tam bez toalety, bez wody - mówi Hanna Ratowt, ze Stowarzyszenia Rozwoju Regionalnego Radunia, do którego należy pani Aleksandra.
Kiedy przeprowadziła się do barakowozu, poznała jednak Jacka. Życie pani Aleksandry zaczęło się układać. Dwa lata temu na świat przyszedł ich syn Jaś, rodzina planowała remont domu. Niestety, rok temu tata Jasia nagle zmarł.
- W styczniu, po tej tragedii, jej warunki zdecydowanie się pogorszyły i przede wszystkim zmalały szanse na poprawę. Tata Jasia, który zmarł nagle, miał dobrą pracę, był w stanie poprawić te warunki - mówi Izabela Małycha, sołtys Glincza.
W tragicznej sytuacji postanowili pomóc sąsiedzi. Zorganizowali zbiórkę pieniędzy i ruszyli z budową nowego domu dla pani Aleksandry i jej synka.
"Bez ukochanego Jacka wszystkie marzenia i plany Oli legły w gruzach"
"Zostali zmuszeni przez los, by zacząć życie od nowa, bez partnera i tatusia, którego stracili w wyniku jego nagłej śmierci. Bez ukochanego Jacka wszystkie marzenia i plany Oli legły w gruzach" - piszą organizatorzy akcji.
- Zaczęliśmy pracę w ubiegły czwartek tak delikatnie, a w piątek tak naprawdę. Zjawiło się 100 osób, które pomagały nam rozbierać stary budynek. Jak widać, jest już pusty plac, nie ma już śladu po starym budynku, powstaje zupełnie nowy dom - opowiada Jacek Miąskowski, inicjator akcji.
Jak mówi, sąsiedzi planują jeszcze w sobotę "zamknąć wszystkie ściany", a w przyszłym tygodniu ruszyć już z budową dachu.
- W dwa tygodnie zamierzamy postawić dom w stanie surowym, a potem już tylko wykończenie - dodaje Miąskowski.
"Mając na uwadze życie Oli i Jasia, mamy ręce gotowe do pracy. Nie dopuścimy, by po raz kolejny marzenia Oli o normalnym życiu legły w gruzach. Jeśli będziecie z nami, pomożecie nam w jakikolwiek sposób poradzimy sobie! Zbudujemy im nowy dom" - czytamy na stronie zbiórki, gdzie jest już ponad 40 tysięcy złotych.
Aby skończyć budowę, potrzeba jeszcze 30 tysięcy.
Pani Aleksandra nie ukrywa łez i smutku, ale i wzruszenia.
- Na początku było niedowierzanie, a teraz jest radość - mówi w rozmowie z TVN24. - Jasiu nie rozumie, co się dzieje, jest przerażony, czasami płacze, jest marudny. Za dużo ludzi, nie wie, co się dzieje - dodaje.
Na pytanie reporterki o dom marzeń kobieta odpowiada: żeby była łazienka, żeby Jasiu miał lepiej.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24