Ratownicy z Poszukiwawczego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Gdyni jechali na finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Nagle samochód jadący z przeciwka zjechał na ich pas i doszło do czołowego zderzenia. Nikomu nic poważnego się nie stało, jednak auto, którym jechali, nadaje się tylko do kasacji. Teraz ratownicy zbierają pieniądze na zakup nowego pojazdu.
Dwa tygodnie temu, 30 stycznia ratownicy z Poszukiwawczego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Gdyni jechali na 30. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. To właśnie wtedy doszło do czołowego zderzenia. Nikomu nic poważnego się nie stało, jednak auto zostało całkowicie zniszczone. Pojazd służył ratownikom do przewożenia sprzętu potrzebnego do interwencji.
- Ford był wykorzystywany do przewozu naszego sprzętu, niezbędnego w czasie poszukiwań, to jest sprzęt łączności, to jest GPS, namiot, agregat prądotwórczy, nosze typu SKED używane do ewakuacji z trudnego terenu. To jest wszelki sprzęt, który tam jest plus sprzęt socjalny dla ratowników, gdzie są jakieś racje żywnościowe, termosy - wymienia Marcin Biel, ratownik Poszukiwawczego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Ubezpieczyciel przyznał szkodę całkowitą i ma wypłacić odszkodowanie w wysokości siedmiu tysięcy złotych. To za mało na zakup i dostosowanie nowego pojazdu. Właśnie dlatego ratownicy postanowili utworzyć zbiórkę pieniędzy w sieci.
Potrzebują 40 tysięcy złotych
"Od ponad 20 lat niesiemy pomoc osobom zaginionym, pomagamy w ewakuacji z bardzo trudnych terenów, szkolimy i dbamy o Wasze bezpieczeństwo w różnych sytuacjach. Teraz to jednak my potrzebujemy Waszej pomocy!" - czytamy na stronie zbiórki.
Ratownicy chcą zebrać 40 tysięcy złotych. Planują kupić 10-letnie auto i przystosować je do potrzeb akcji poszukiwawczych. Muszą też okleić pojazd i przygotować go do uprzywilejowania w ruchu drogowym.
"Nie ukrywamy, że dotknęła nas ciężka sytuacja. I pewnie mało kto o tym wie. Nasze działania odbywają się nocami w lasach, przez co nie jesteśmy tak znani, aby mówiły o nas nagłówki gazet czy paski w telewizji. Mimo to, jesteśmy. Po cichu niesiemy pomoc, nie prosząc o nic w zamian. Staramy się zrobić wszystko co potrafimy najlepiej - ratujemy życie" - dodali na stronie.
Utrzymują się z darowizn i prowadzonych szkoleń
Ratownicy z Poszukiwawczego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Gdyni zajmują się pomocą policji i straży pożarnej w poszukiwaniu osób zaginionych oraz ewakuacji z bardzo trudnych terenów. W zeszłym roku brali udział w 49 akcjach, a w tym roku już w pięciu.
- Poszukujemy przede wszystkim osób, które zaginęły z różnych przyczyn. Najczęściej są to osoby starsze z różnego rodzaju demencją, które po prostu zapomniały, gdzie powinny się udać. Przyszły do sklepu, ale nagle poszły w zupełnie innym kierunku. Są to też poszukiwania osób, które chcą popełnić samobójstwo. Niestety, to są bardzo ciężkie przypadki - mówi Natalia Kamińska, ratowniczka Poszukiwawczego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
W POPR działa 60 ratowników, utrzymują się jedynie z darowizn oraz przeprowadzanych szkoleń.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24