200-tonowy dźwig przeniósł jacht na lawetę. Teraz Knudel zostanie przetransportowany do Rumi, gdzie czeka go remont. - Jestem szczęśliwy, bo to jest kluczowa operacja. Teraz to już pójdzie z górki - mówi właściciel jednostki.
Prawie miesiąc trwały przygotowania do wydobycia Knudla z dna gdyńskiej mariny. Zabytkowy jacht zatonął 17 stycznia tego roku, a w sobotę prawie 30-tonowa jednostka została wyciągnięta za pomocą żurawia i przeniesiona na lawetę.
- Kolejny etap operacji przebiegł pomyślnie. Czeka nas jeszcze transport do Rumi, na miejsce remontu - mówi Adam Wojciechowski, właściciel Knudla.
Transport dużego ładunku nie należy do łatwych. Jednak Wojciechowski uspokaja: - Cała trasa była już poprzednio zobrazowana, także nie powinno być problemów. Mamy dwóch pilotów i policję - tłumaczy.
Właściciel jachtu chciałby, żeby remont skończył się jak najszybciej, a jednostka jeszcze w tym, roku pływała. - Mam nadzieję, że pod koniec tego lata będzie już pod pełnymi żaglami na Bałtyku - mówi Wojciechowski.
"W ciągu godziny poszedł na dno"
Początkowo nieznane były przyczyny zatonięcia. Jak się później okazało, było nią rozszczelnienie poszycia kadłuba od strony nabrzeża, przez co jednostka zaczęła nabierać wody.
14 lutego udało się wyciągnąć jacht na powierzchnię.
Knudel był niemieckim szkunerem gaflowym. Ma ponad 12 metrów długości. Jego wieloletnim właścicielem był Peter Klages, obywatel Niemiec od lat mieszkający w Polsce, który zmarł w 2016 roku. Pierwotnie służył jako kuter rybacki, jednak kilkanaście lat temu właściciel zdecydował się na przerobienie go na jacht żaglowy.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: mak/r / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24