Podjąłem decyzję o wszczęciu procedury odebrania koncesji firmie ochroniarskiej, która zabezpieczała "Światełko do nieba" w Gdańsku - poinformował Joachim Brudziński, minister spraw wewnętrznych i administracji.
W poniedziałek, 21 stycznia, minister Joachim Brudziński podjął decyzję o rozpoczęciu procedury cofnięcia koncesji Agencji Ochrony "Tajfun".
MSWiA wszczęło kontrolę w agencji po zabójstwie prezydenta Gdańska. To właśnie Agencja Ochrony "Tajfun" zabezpieczała koncert Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku, podczas którego doszło do ataku.
Kontrolerzy z Departamentu Zezwoleń i Koncesji MSWiA sprawdzali warunki wykonywania koncesjonowanej działalności gospodarczej w zakresie ochrony osób i mienia. Podczas kontroli stwierdzono szereg nieprawidłowości.
- Przedsiębiorca w rażący sposób naruszył warunki wykonywania działalności gospodarczej. Między innymi nie weryfikował karalności pracowników ochrony oraz nie sprawował nadzoru nad wykonywaniem zadań ochrony przez pracowników. Ponadto przedsiębiorca dopuścił do wykonywania zadań kwalifikowanego pracownika ochrony fizycznej osobę niewpisaną na listę kwalifikowanych pracowników ochrony fizycznej - napisano w komunikacie. - W agencji miały miejsce sytuacje zatrudniania w charakterze pracownika ochrony osoby, które w dacie podpisania umowy nie miały ukończonego 18 roku życia. Kontrolerzy stwierdzili też dopuszczanie do wykorzystywania przez pracowników ochrony prywatnych urządzeń - środków przymusu bezpośredniego. Agencja Ochrony "Tajfun" nie prowadziła dokumentacji wymaganej przepisami ustawy o ochronie osób i mienia m.in. w zakresie wykazu pracowników ochrony, rejestru zawartych umów oraz ksiąg realizacji umów. Nie wystawiano też i nie wydawano legitymacji zatrudnionym pracownikom ochrony.
Cały raport pokontrolny MSWiA zostanie przekazany prokuraturze. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku prowadzi dwa postępowania dotyczące śmierci prezydenta Pawła Adamowicza – jedno dotyczy okoliczności zabójstwa, a drugie prawidłowości zabezpieczenia imprezy.
W 2018 r. MSWiA przeprowadziło 111 kontroli agencji ochrony w całym kraju. W przypadku 27 agencji, po kontroli ministerstwa, wszczęto postępowania o cofnięciu koncesji.
Jak podkreślono w komunikacie, MSWiA nadal będzie prowadziło – zgodnie z przyjętym harmonogramem - kontrole wykonywania koncesjonowanej działalności gospodarczej w zakresie ochrony osób i mienia. W tym roku przewidziano blisko 120 takich kontroli.
Czas reakcji przedmiotem śledztwa
- Współpracujemy z policją w sprawie ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Pod względem formalnym i praktycznym, w naszej ocenie, wszystko zostało dochowane - zapewniał w poniedziałek 14 stycznia Łukasz Isenko, pełnomocnik firmy "Tajfun".
Według niego na miejscu było 50 agentów ochrony. - To więcej niż wymagają przepisy - dodawał Isenko.
Na pytanie, jak napastnik dostał się na scenę Isenko nie chciał odpowiedzieć. - Nie mogę się wypowiadać na ten temat. To element śledztwa - ucinał. Zapewniał, że właściciele firmy są skoncentrowani na współpracy z organami ścigania.
Przyznał, że jednym z elementów śledztwa jest czas reakcji ochrony. - Była to ochrona imprezy masowej, a nie osobista. Ma to zupełnie inną specyfikę. Jest ukierunkowana na zapewnienie bezpieczeństwa w tłumie - tłumaczył przedstawiciel firmy Tajfun. - To tam było potencjalnie największe zagrożenie. Niestety, przyszło ono z zupełnie innej strony - dodawał.
Zarzuty dla ochroniarza
Bezpośrednio po ataku na prezydenta Gdańska 13 stycznia rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku aspirant Karina Kamińska wyjaśniała, że napastnik "dostał się w okolice sceny, prawdopodobnie używając plakietki 'media'. Powtarzała to też prokuratura.
Według prokuratury pracownik ochrony Dariusz S. przekazał jednak identyfikator "Media" funkcjonariuszom policji, by ukryć zaniedbania w zakresie zabezpieczenia imprezy 13 stycznia. Nie miał jej przy sobie Stefan W.
- Informacja o tym, że plakietkę miał sprawca została nam przekazana przez Dariusza S. Z naszych ustaleń wynika, że to nieprawda. Zebrany materiał dowodowy, m.in. analiza monitoringu, badania biologiczne przekazanego identyfikatora i zeznania świadków wskazują, iż podejrzany o zabójstwo Adamowicza nie miał tej plakietki przebywając na scenie. Mężczyzna zeznał nieprawdę, próbując ukryć zaniedbania w trakcie zabezpieczania imprezy - poinformowała Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Dodała, że w kolejnych dniach po zdarzeniu Dariusz S. próbował nakłonić innych pracowników ochrony, aby złożyli zeznania, które miałyby potwierdzać przedstawioną przez niego wersję zdarzeń.
S. został zatrzymany i postawiono mu trzy zarzuty: dwa związane ze składaniem fałszywych zeznań oraz jedno nakłaniania do składania fałszywych zeznań jednego ze swoich podwładnych.
Prokurator poinformowała, że prokuratorzy i policja cały czas ustalają, jak rzeczywiście napastnik dostał się na scenę. Trwa śledztwo w sprawie zabezpieczenia imprezy.
Autor: gp / Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24