Przed Sądem Rejonowym w Drawsku Pomorskim (Zachodniopomorskie) rozpoczął się proces dwóch pracownic Ośrodka Wspierania Dzieci i Rodziny oraz dwóch kuratorek sądowych. Kobiety oskarżone są o to, że nie dopełniły swoich obowiązków związanych z nadzorem nad Katarzyną W. i jej dziećmi. W. wraz z konkubentem została skazana za znęcanie się nad chłopcami, gdy ci mieli 7 i 9 lat.
Proces w sprawie czterech kobiet: dwóch kuratorek, pracownicy socjalnej i zastępczyni dyrektora Ośrodka Wspierania Dziecka i Rodziny w Drawsku Pomorskim, będzie odbywał się za zamkniętymi drzwiami. Na wniosek jednej z oskarżonych sąd wyłączył jawność rozprawy. Jak stwierdził Marcin Myszka, sędzia Sądu Rejonowego w Drawsku Pomorskim, decyzję taką podjął ze względu na dobro poszkodowanych w sprawie dzieci. – Ich dobro jest najważniejsze w tej sprawie – powiedział.
Horror w hostelu
Kobiety – Anna T. (były zastępca dyrektora ośrodka), Wioleta S. (były pracownik socjalny w ośrodku), Aleksandra B. (kurator zawodowy) oraz Barbara K. (społeczny kurator), oskarżone są o to, że nie dopełniły swoich obowiązków służbowych związanych z nadzorem nad Katarzyną W. i jej dziećmi. Kobieta wraz z konkubentem znęcała się nad chłopcami od stycznia do marca 2016 roku, gdy chłopcy mieli 7 i 9 lat. Oskarżonym kobietom grozi do trzech lat pozbawienia wolności.
Do torturowania dzieci dochodziło, gdy chłopcy wraz z matką i jej konkubentem mieszkali w hostelu prowadzonym przez Ośrodek Wspierania Dziecka i Rodziny w Drawsku Pomorskim i byli objęci nadzorem kuratora sądowego, opieką psychologiczną i pedagogiczną.
Według ustaleń śledztwa chłopcy byli brutalnie bici pięściami, pasem i różnymi przedmiotami, kopani, rzucani o meble i o ściany. W wyniku pobić dochodziło do łamania im kości. Oblewano ich też wrzątkiem lub przetrzymywano przez wiele godzin w wannie z zimną wodą, zmuszano do jedzenia surowego mięsa i potraw z pikantnymi przyprawami.
"Sygnały były lekceważone"
Policję zawiadomić mieli dopiero lekarze, gdy młodszy z chłopców trafił do szpitala w krytycznym stanie. Nie uwierzyli matce, że został pobity przez rówieśników.
W czasie, gdy dochodziło do koszmaru dzieci, opiekę nad rodziną sprawować powinny oskarżone kobiety. - Zarzuca się im niedopełnienie obowiązków, działanie w ten sposób na szkodę dzieci, ale także na szkodę interesu publicznego, który wyrażał się w prawidłowym działaniu instytucji powołanych do opieki nad młodzieżą w szczególności znajdującej się w tak trudniej sytuacji życiowej – powiedział nam Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
- Pomimo licznych sygnałów, które dochodziły do przedstawicieli tej instytucji opieki społecznej oraz do przedstawicieli służby kuratorskiej, te sygnały były lekceważone i nie ujawniano przestępstwa, które już wówczas odbywało się na szkodę dwójki dzieci - dodaje.
25 lat to za mało
Para nie może kontaktować się z chłopcami przez 15 lat i musi zapłacić im zadośćuczynienie. W. musi zapłacić 100 tysięcy złotych młodszemu synowi i 50 tysięcy starszemu. K. odpowiednio 150 i 100 tysięcy złotych.
Jak uznał sąd, oboje - działając w porozumieniu - usiłowali zabić jednego z chłopców. Marek K. wielokrotnie z dużą siłą uderzał go po całym ciele, rzucał nim o meble i o ścianę, w wyniku czego chłopiec doznał m.in. urazów głowy, złamania żeber, stłuczenia płuc, złamania kości krzyżowej, obustronnego złamania kości łonowej, obu kości kulszowych i stłuczenia serca.
Mężczyzna miał też zgwałcić obu chłopów.
Prokurator generalny Zbigniew Ziobro nie zgodził się z wyrokiem, jaki zapadł 14 grudnia w Sądzie Okręgowym w Koszalinie. - Będziemy konsekwentnie domagać się kary dożywotniego pozbawienia wolności dla mężczyzny - zapowiedział wówczas Zbigniew Ziobro. Prokuratura złożyła w tej sprawie apelację.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa//ec / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24