Lech Wałęsa zgodził się podjąć mediacji między ukraińskim udziałowcem Stoczni Gdańsk a Agencją Rozwoju Przemysłu - poinformował w poniedziałek prezes Instytutu Lecha Wałęsy Piotr Gulczyński. O takie wsparcie poprosiła b. prezydenta stoczniowa Solidarność.
- Pan prezydent już pod koniec września, kiedy w Stoczni Gdańsk wybuchł strajk, zadeklarował publicznie, że jest gotów pomóc stoczni, podejmując się negocjacji - przypomniał Gulczyński.
Solidarność prosi o pomoc byłego przywódcę
Z prośbą o podjęcie mediacji między większościowym ukraińskim udziałowcem firmy a Agencją Rozwoju Przemysłu zwrócił się w poniedziałek do Wałęsy w imieniu komisji zakładowej NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdańsk Roman Gałęzewski, który jest też członkiem rady nadzorczej firmy.
Jak podkreślił szef stoczniowej "S" w apelu do Wałęsy, "długotrwały brak porozumienia w sprawie finansowania działalności Stoczni Gdańsk blokuje jej restrukturyzację i grozi utratą pracy przez blisko dwa tysiące stoczniowców".
"Z informacji medialnych wynika, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest brak komunikacji pomiędzy właścicielami spółki. Według posiadanych przez nas informacji z zarządu stoczni Sergiej Taruta nie oczekuje finansowej pomocy publicznej ze strony Skarbu Państwa, zależy mu natomiast na przychylności i współpracy w podejmowaniu istotnych dla stoczni decyzji, które nie obciążą finansowo żadnego obywatela Polski" - napisał Gałęzewski.
"Ukraiński właściciel jest zdeterminowany"
- Jeśli cokolwiek lub ktokolwiek doprowadzi do rozmów między udziałowcami w konstruktywnej atmosferze, to jesteśmy za to wdzięczni. Ukraiński właściciel jest zdeterminowany, aby uchronić stocznię przed bankructwem. Niestety, ze strony ARP tego rodzaju intencji nie widać - powiedział rzecznik prasowy ukraińskiego udziałowca stoczni Jacek Łęski.
ARP odpowie kiedy dostanie zaproszenie
Prezes Agencji Rozwoju Przemysłu Wojciech Dąbrowski podkreślił, że "koncepcja mediacji jest na razie w fazie pomysłu, więc jeszcze za wcześnie na formułowanie stanowiska". "Pomysł przyjmujemy z zainteresowaniem, a stanowisko wypracujemy, gdy tylko pojawi się on w formie zaproszenia lub propozycji" - napisał.
- Teraz możemy powiedzieć tylko tyle, że szanujemy Lecha Wałęsę i podziwiamy jego umiejętność znajdowania wyjść z sytuacji pozornie bez wyjścia - dodał szef ARP.
- Do konkretnych rozmów byliśmy i jesteśmy gotowi. Problem polega na błędach w zarządzaniu stocznią, które doprowadziły do dzisiejszej dramatycznej sytuacji, i na tym, że my jako instytucja dysponująca pieniędzmi z naszych podatków niektórych oczekiwanych przez naszego partnera rzeczy po prostu nie możemy zrobić - wyjaśnił prezes ARP.
- Niemniej podzielamy przekonanie, które stoi za przedstawionym pomysłem, że nie wolno się poddawać i trzeba ciągle szukać rozwiązań - ocenił Dąbrowski.
Stocznia ma przed sobą "dni, nie miesiące"
Taruta poinformował w ubiegły wtorek, że potrzeba 180 mln zł, by Stocznia Gdańsk odzyskała rentowność. Pytany, jaka część z tych 180 mln zł może pochodzić od ukraińskich udziałowców, ocenił, że może to być "ok. 80 mln zł" i dodał, że jego zdaniem stocznia ma przed sobą "dni, nie miesiące".
Główny udziałowiec zaapelował do szefa rządu i ministra skarbu, by usiedli z nim do rozmów na temat przyszłości stoczni. - Nie mamy obecnie partnera do dialogu - mówił. Rozmowy miałyby dotyczyć formy zaangażowania ARP w ratowanie stoczni.
- Naszym zdaniem Agencja Rozwoju Przemysłu, która ma 25 proc. udziałów w stoczni, nie jest zainteresowana rozwojem tego zakładu - powiedział Taruta. Dodał, że bez zaangażowania ARP nie uda się wyprowadzić stoczni na prostą. Podkreślił, że swoje zobowiązania wypełnił w 100 proc.; uważa, że zrobił dla stoczni więcej, niż deklarował.
ARP w przesłanym oświadczeniu podkreśliła, że angażowanie kolejnych publicznych pieniędzy w stocznię nie znajduje uzasadnienia.
Trudna sytuacja w stoczni
Stocznia Gdańsk jest w tak trudnej sytuacji finansowej, że pracownicy od maja otrzymują wynagrodzenie w ratach. Domagając się wypłaty pensji 26 września załoga przeprowadziła kilkugodzinny strajk ostrzegawczy.
75 proc. akcji spółki należy do kontrolowanej przez Tarutę spółki Gdańsk Shipyard Group, a 25 proc. do ARP. Udziałowcy od kilku miesięcy nie mogą dojść do porozumienia w sprawie sposobu poprawy sytuacji zakładu.
Na początku września do Wydziału Gospodarczego Sądu Rejonowego Gdańsk Północ wpłynął wniosek o ogłoszenie upadłości stoczni. Złożył go wierzyciel, firma Techwind z Banina koło Gdańska, której stocznia zalega ok. 250 tys. zł. W minionych kilku miesiącach to już drugi wniosek o ogłoszenie upadłości stoczni w Gdańsku. W przypadku poprzedniego wierzyciela, stocznia uregulowała swoje zaległości.
Na początku lipca WZA stoczni nie przyjęło planu ratowania zakładu. Gdańsk Shipyard Group zaproponowała wówczas, by podwyższyć kapitał zakładowy spółki o 85 mln zł, z czego 64 mln zł miałby przekazać większościowy udziałowiec, a 21 mln zł - mniejszościowy, czyli Agencja. ARP nie zgodziła się na przyjęcie takiej uchwały. Od 2004 r. pomoc publiczna dla stoczni wyniosła 555 mln zł.
Zobacz materiał Faktów TVN, w którym Lecha Wałęsa zapowiadał swoją gotowość do pomocy w mediacjach:
30 września strajk w Stoczni Gdańsk zawieszono:
Tu znajduje się Stocznia Gdańsk:
Autor: ws / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24