Jako pielęgniarka pracuje od 1970 roku, w szpitalu w Słupsku spędziła 45 lat. Przyznaje, że chociaż ma 74 lata, to "nadal jej się chce". Problemy zdrowotne i utrudnione dojazdy do pracy sprawiły jednak, że pani Jadwiga zdecydowała się przejść na zasłużoną emeryturę. - Mam dwóch dorosłych synów i wnuki, męża. Mówią, no nareszcie mamusiu odchodzisz, nareszcie - opowiada.
Pani Jadwiga Rudnik, dla znajomych Iga, pracuje w zawodzie pielęgniarki już 54 lata. Ma najdłuższy staż pracy wśród pracowników Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku. Od dziewięciu lat na pół etatu. Pacjenci mogli ją jednak spotkać tylko do końca października, bo pani Jadwiga przechodzi właśnie na emeryturę. W wieku 74 lat.
- We krwi mam to pielęgniarstwo - mówi TVN24 pani Jadwiga. - Wszyscy mówią, jak tobie się chce, a mi się chce. Bardzo kocham tą pracę, bardzo lubię ludzi, bardzo dobrze mi się tu pracuje. Masę ludzi się przewinęło, kilku kierowników już przeżyłam, różnej dyrekcji w laboratorium, dyrekcji szpitala - dodaje.
Przyznaje, że czas odejść ze względu na wiek, zdrowie i utrudnione dojazdy.
"Pracy było tak wiele, że mogłam wybrać oddział"
Miłość do tego zawodu pani Jadwiga poczuła w szkole, którą rozpoczęła w 1968 roku w Szczecinie. W ostatniej klasie, w roku 1970 wygrała olimpiadę pielęgniarską. – W nagrodę otrzymałam wycieczkę zagraniczną do NRD, zegarek na rękę z grawerem i zestaw pielęgniarski – mówi pani Jadwiga.
Pracę zaczęła w 1970 roku na OIOM-ie szczecińskiego szpitala. Tam pracowała 5 lat i poznała męża.
- Mąż skończył akademię rolniczą, na Pomorzu było dużo gospodarstw rolnych - opowiada kobieta.
I tak jej mąż otrzymał pracę w Państwowym Gospodarstwie Rolnym w Sycewicach, a ona w przedszkolu i żłobku, gdzie pracowała jako pielęgniarka, ale i zastępczyni dyrektora.
- Dyrektor był dumny, że ma na wsi takie przedszkole, nawet był film dokumentalny o tym przedszkolu robiony, gościliśmy pana Gierka, ja byłam wyznaczona do oprowadzania go - wspomina pani Jadwiga.
Po 10 latach w placówce zaczęło brakować dzieci i pojęto decyzję o jej zamknięciu. Wtedy pani Jadwiga zaczęła pracę w słupskim szpitalu.
- Pracy było tak wiele, że mogłam wybrać na jakim oddziale chciałabym pracować – wspomina pani Jadwiga. – Ponieważ zawsze lubiłam dzieci, wybrałam oddział pediatryczny, który wówczas mieścił się przy ulicy Kopernika - dodała.
Na tym oddziale przepracowała 10 lat. Później przeniosła się do szpitalnego punktu krwiodawstwa. Tam brała udział w tworzeniu Banku Krwi, który powstał w laboratorium przy ul. Obrońców Wybrzeża. W tej placówce przepracowała 15 lat i razem z nią przenosiła się do nowego budynku szpitalnego wybudowanego przy ul. Hubalczyków. Od tego czasu pracuje w szpitalnym laboratorium.
"Lubię bardzo ludzi. Nie lubię, jak ktoś nie ma żyły dobrej"
Pani Jadwiga przeszła na emeryturę już 29 września 2011 roku, ale nie zrezygnowała z pracy. Przez cztery lata pracowała jeszcze na cały etat, a później przeszła na pół etatu.
- Mam dwóch dorosłych synów i wnuki, męża. Mówią, no nareszcie mamusiu odchodzisz, nareszcie - mówi pani Jadwiga. - Moja rodzina to same pielęgniarki - dziewczyny, a chłopcy - leśnicy. My chyba mamy w genach to pielęgniarstwo - śmieje się.
Do szpitala w Słupsku dojeżdżała z oddalonego o kilkanaście kilometrów Reblina, w którym mieszka. To między innymi droga do pracy jest powodem przejścia na ostateczną emeryturę.
- Podróżuję pociągiem i dwoma autobusami, a wstaję o godzinie 5 lub 4 rano. Teraz zdecydowałam się już odejść z pracy ponieważ nadchodzi zima, a z powodu przebudowy dworca kolejowego obawiam się problemów z przejazdami i możliwością w miarę wygodnego oczekiwania na pociąg – tłumaczy pani Jadwiga.
Jak dodaje, ważny w pracy pielęgniarki jest kontakt z pacjentami.
- Lubię bardzo ludzi. Nie lubię, jak ktoś nie ma żyły dobrej, żeby były fajne żyły takie widoczne - śmieje się pani Jadwiga. - Taki pacjent był, taki piękny głos miał. Ja mówię, pan to powinien pracować w teatrze, on mówi, właśnie, że pracuje, "Skrzypka na dachu" grał. Mówił, że tak dobrze mu pobrałam krew, nie chciało mu się wyjść. Takiego pana też miałam, znacie, pana Biedronia, to też nie chciał wyjść z tego gabineciku, na tej kozetce rozsiadł się. Pan Robert Biedroń taki fajny, był wtedy prezydentem i przyszedł na pobranie krwi - opowiada.
"Będzie mi jej brakować, z tym jej gadaniem"
Marcin Prusak, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku przyznaje, że pani Jadwiga stała się "wizytówką" placówki.
- Z nią jak się rozmawia, to czuć to ciepło. Ona była modelową pielęgniarką, jaką sobie wyobrażamy z filmów, gdzie pielęgniarka powie dobre słowo, zajmie się, pożartuje. Takich ludzi w każdym zawodzie jest mało, to specyficzna osoba, pięknie zajmuje się tymi pacjentami - mówi Prusak. - To, jak pacjenci cenią panią Jadwigę, widać po podziękowaniach, które wpływają do szpitala -dodaje.
Współpracownicy również przyznają, że będzie im brakowało pani Jadwigi.
- Myślę, że to jest zawód, którego nie można wybrać, to nas wybiera ten zawód - mówi Joanna Jakym, która również pracuje w laboratorium słupskiego szpitala. - Iga pacjentom poświęca ogrom czasu, czasami tak myślimy sobie - no gada i gada. Tylu pacjentów pod drzwiami, a ona gada i gada, ale to jest piękne. Ja pobieram (krew-red.) stanowisko obok i podkreślam to, że jest wzorem dla mnie do naśladowania. To jej ciepło, na pewno będzie mi jej brakować z tym jej gadaniem, ale w takim pozytywnym znaczeniu - dodaje.
Definitywne przejście na emeryturę nie oznacza, że pani Jadwiga przestanie być aktywna. Już planuje działalność w stowarzyszeniu aktywnych mieszkańców wsi.
W Polsce brakuje pielęgniarek
Marcin Prusak, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku przyznaje, że każda pielęgniarka, która zgłosi się do placówki, może otrzymać pracę.
W Polsce brakuje około 100 tysięcy pielęgniarek. 15 lat temu średnia wieku w tym zawodzie wynosiła 44 lata, teraz 54. Więcej na ten temat w materiale Katarzyny Czupryńskiej-Chabros:
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum Jadwiga Rudnik