Na pierwszy rzut oka wygląda jak zwykła deska surfingowa. Jednak w jej wnętrzu kryje się silnik, podobny do tych jakie montuje się między innymi w kosiarkach. Dzięki temu można rozpędzić się nawet do 50 km/h.
Pomysł Jetsurfingu – bo tak nazywa się nowy sport – zrodził się w Stanach Zjednoczonych. Pierwsze prototypy deski napędzanej silnikiem spalinowym były ciężkie. Ważyły nawet 80-100 kilogramów. Dopracowaniem tego pomysłu zajęli się nasi południowi sąsiedzi z Czech.
- To jest normalna deska do surfingu, ale wyposażona we własny silnik, który ma niecałe 8 koni mechanicznych. Deska jest w całości wykonana z karbonu i waży około 13 kilogramów – mówi Marcin, jeden z pasjonatów jetsurfingu.
Jak każdy nowy sport, jetsurfing nie należy do tanich. Za dobrej klasy deskę trzeba zapłacić tyle samo, co za dobrej klasy skuter wodny.
Zaawansowani szukają fal
Choć do jetsurfingu nie potrzebny jest wiatr czy fale, to osoby, które lepiej opanowały ten sport szukają raczej wzburzonego morza niż spokojnej tafli wody na zatoce.
- Zatoka jest idealna dla osób początkujących. Zaczynają na płaskiej wodzie. Zaawansowani szukają raczej fal – przyznaje Marek pływający na jetsurfingu. Przyznaje też, że najtrudniej jest wystartować i opanować silnik. Wówczas trzeba odpowiednio dozować gaz, żeby deska nie straciła stabilności.
Autor: md/par / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24