Prokuratura sprawdza co doprowadziło do śmierci 4-letniego chłopca, którego rodzina przywiozła w poniedziałek do żukowskiej przychodni. – Do tej pory nie wiemy nawet czy dziecko w momencie przyjazdu do przychodnie jeszcze żyło – mówi prokurator.
Dziecko w poniedziałek do przychodni w Żukowie przywieźli rodzice. Prokuratura informuje, że są dwie wersje tego co się stało. Według jednej z nich dziecko zostało przywiezione do placówki w stanie agonalnym, według drugiej nagle zasłabło w przychodni.
- Wiemy, że dziecku próbowano udzielić pomocy, niestety bezskutecznie. Rano rozpoczęła się sekcja zwłok, która prawdopodobnie odpowie nam na pytanie co było bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca – mówi Remigiusz Signerski, zastępca prokuratora rejonowego w Kartuzach.
Zachłysnął się wodą?
Signerski dodaje, że na początku postępowania pojawiła się hipoteza, że dziecko zachłysnęło się napojem. – Wymaga ona weryfikacji i nie jesteśmy w stanie teraz stwierdzić, czy rzeczywiście tak było i czy miało wpływ na to, co się stało. Wiemy też, że dziecko chorowało na serce, ale przed sekcją również nie możemy stwierdzić czy miało to związek z jego śmiercią – tłumaczy.
Jeszcze dzisiaj oświadczenie w sprawie ma wydać kierownictwo kartuskiej przychodni. Jednak prokuratura już teraz zapewnia, że postępowanie nie jest skierowane przeciwko lekarzom.
- Postępowanie na tym etapie ma wyjaśnić przyczynę śmierci. Nie jest prowadzone pod kątem błędu lekarskiego – podkreślił Signerski.
"Zrobiliśmy wszystko co było możliwe"
Dyrektor przychodni w Żukowie zapewnia, że lekarze i ratownicy udzielili pomocy profesjonalnie i nie może być mowy o jakichkolwiek błędach.
- Na miejscu była profesjonalni ratownicy medyczni. Bardzo długo próbowali przywrócić czynności życiowe, niestety się nie udało i lekarz stwierdził zgon. Zrobiliśmy wszystko co bylo możliwe - zapewnia Joanna Komorowska, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Żukowie. - Z dużym współczuciem i delikatnością zaproponowaliśmy bliskim opiekę psychologa - dodaje.
Autor: md / Źródło: TVN24 Pomorze