We wtorek przypada 21. rocznica zatonięcia na Bałtyku w pobliżu niemieckiej wyspy Rugia polskiego promu "Jan Heweliusz". Zginęło wówczas 55 osób - 35 pasażerów i 20 członków załogi.
W południe przy pomnikach pamięci ofiar katastrofy i "Tym, którzy nie powrócili z morza" na szczecińskim Cmentarzu Centralnym odbędzie się Apel Pamięci. Wieczorem, w kościele p.w. Bożego Ciała w Szczecinie odprawiona zostanie msza w intencji ofiar katastrofy. W pobliżu miejsca zatonięcia "Heweliusza" z polskich promów zostaną zrzucone wiązanki. Rocznicowe uroczystości odbędą się też w Świnoujściu. W południe zabrzmią tyfony i syreny na statkach oraz okrętach stojących w świnoujskim porcie. Przy pomniku „Tym, którzy nie powrócili z morza” oraz znajdującej się tuż obok pamiątkowej tablicy zostaną złożone kwiaty.
10 ciał nie odnaleziono
Zatonięcie promu "Jan Heweliusz" to największa katastrofa polskiego statku w czasach pokojowych. W feralną noc z 13 na 14 stycznia 1993 roku "Heweliusz" wypłynął w rejs ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystad. Panowały ekstremalne warunki atmosferyczne. Sztorm miał wówczas moc huraganu, wiatr osiągał w porywach prędkość 160 km/h, a wysokość fal sięgała pięciu metrów.
Około godziny 5.30 w odległości 20 mil morskich od wybrzeży niemieckiego wyspy Rugia prom zatonął. Jego wrak spoczywa na głębokości 25 metrów pod powierzchnią Bałtyku.
W katastrofie zginęło 55 osób - 35 pasażerów i 20 członków załogi. Wśród ofiar byli obywatele Polski, Austrii, Węgier, Szwecji, Czech i Norwegii. 10 ciał do dziś nie odnaleziono. Katastrofę przeżyło dziewięciu marynarzy.
Przyczyny badano w Szczecinie, Gdyni i Gdańsku
Izby Morskie: szczecińska, gdyńska i odwoławcza w Gdyni przez 6 lat zajmowały się badaniem przyczyn wypadku. Ostatecznie Odwoławcza Izba Morska w Gdańsku uznała, że prom nie nadawał się do żeglugi, a odpowiedzialnym za to był jego szczeciński armator, spółka "Euroafrica" i właściciel statku, który dopuścił go do eksploatacji, wiedząc o jego wadach konstrukcyjnych. Za współwinnych tragedii uznano także Polski Rejestr Statków i Urząd Morski w Szczecinie oraz dowódcę jednostki, który zdecydował się wyjść w morze mimo ekstremalnych warunków pogodowych (zginął w katastrofie).
Stronnicze podejście do sprawy
Sprawa została skierowana do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który w 2005 r. przyznał odszkodowania po 4,6 tys. euro za straty moralne jedenaściorgu krewnym i członkom rodzin ofiar katastrofy. Według Trybunału, Izby Morskie w Szczecinie i Gdyni nie rozpatrzyły sprawy zatonięcia promu w sposób bezstronny. Zdaniem Trybunału pogwałcona została jedna z zasad Europejskiej Konwencji Praw Człowieka: ten sam sędzia prowadził postępowanie śledcze, a następnie orzekał jako przewodniczący składu.
Autor: dp / Źródło: PAP, TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY-SA 3.0) | Balcer