Mężczyzna zasłabł i zmarł. Radni chcą defibrylatorów, które "nie będą zamknięte"

Kradzież defibrylatora AED w Koszalinie
"W przeciągu kilku następnych miesięcy zaplanujemy zakup nowych defibrylatorów"
Źródło: TVN24

Radni Szczecina chcą zakupić defibrylatory, które będą dostępne dla mieszkańców w przestrzeni publicznej. Jest to pokłosie tragedii, do której doszło na początku marca na Jasnych Błoniach, gdy starszy mężczyzna zasłabł w parku. Świadkowie chcieli skorzystać z AED, ale urządzenie było w zamkniętym budynku.

Szczeciński radny Mateusz Gieryga przekazał, że na komisji do spraw bezpieczeństwo przychylnie przyjęto pomysł zakupu defibrylatorów, które będą dostępne w przestrzeni publicznej.

- Jest to kwestia kilku najbliższych miesięcy, gdy zostanie zaplanowany zakup nowych urządzeń. Miasto zamierza wystąpić o wsparcie do rządu, po to, aby były one ogólnodostępne. Dzisiaj w mieście mamy 120 defibrylatorów, z których większość znajduje się w budynkach. Chcemy to zmienić, nie było jeszcze mowy o konkretnych lokalizacjach, ale będą to miejsca, w których szczecinianie pojawiają się najczęściej - powiedział polityk.

"Na Komisji ds. Bezpieczeństwa wszyscy byliśmy jednomyślni, co do tego, że potrzebujemy AED, które nie będą zamknięte w budynkach i pod kluczem" - napisał w mediach społecznościowych radny Przemysław Słowik.

ZOBACZ TEŻ: Mama nie oddychała. 11-latka wezwała pomoc

Starszy mężczyzna zmarł w parku

9 marca w godzinach popołudniowych część przechodniów zauważyła starszego mężczyznę, który był blady i miał przestraszone oczy. - Pan zaczął słabnąć, miał drgawki, wezwaliśmy szybko pogotowie. Zanim ono przyjechało, to stan mężczyzny zaczął się mocno pogarszać. Wokół nas gromadzili się ludzie, ale patrzyli, mało kto reagował - mówili świadkowie.

Portal wszczecinie.pl, który jako pierwszy opisał sprawę, napisał, że jeden z mężczyzn "rzucił się w stronę urzędu miasta, by zdobyć defibrylator". - Jeden pan z ochrony odesłał mnie do drugiego. Z lewego skrzydła do wejścia głównego, z wejścia głównego do ul. Odrowąża. Kuriozalna sytuacja, bo jeden z panów w ogóle nie wiedział, co to jest defibrylator AED - zrelacjonowali.

Natalia Dorochowicz, rzeczniczka prasowa Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie, wyjaśniła w rozmowie z tvn24.pl, że ratownicy zostali wezwani do zasłabnięcia. - Na miejscu wezwania znajdował się poszkodowany mężczyzna w wieku 77 lat, w stanie nagłego zatrzymania krążenia, któremu pomocy udzielali świadkowie zdarzenia. Po przybyciu zespół ratownictwa medycznego prowadził resuscytację przez 40 minut. Niestety pacjenta nie udało się uratować - wyjaśniła.

- Defibrylator AED jest w naszym urzędzie, ale w biurze obsługi interesantów, w miejscu, które jest w weekend niedostępne. Mieszkaniec, który przybiegł do urzędu, najpierw wybrał niewłaściwe miejsce, ponieważ wejść do urzędu mamy kilka. Następnie, gdy udał się już pod dobre wejście, to ochroniarz pobiegł po defibrylator, stłukł w nim szybkę i pobiegł razem z mężczyzną do poszkodowanego mężczyzny. Gdy dotarli na miejsce, przy mężczyźnie była już karetka - wyjaśnił Łukasz Kolasa, rzecznik prasowy szczecińskiego magistratu. - Cała sytuacja jest udokumentowana, nagrana na monitoringu - dodał.

Oglądaj TVN24 na żywo
Dowiedz się więcej:

Oglądaj TVN24 na żywo

Czytaj także: