Jeden z żołnierzy armii Korei Północnej uciekł z granicznego posterunku na chińskie terytorium. W mieście Helong podczas rabunku zabił czterech cywilów. Chińska policja zatrzymała Koreańczyka - podała południowokoreańska agencja informacyjna Yonhap.
Agencja Yonhap powołuje się na swoje źródło po stronie chińskiej. Do dramatycznych zdarzeń w mieście Helong miało dojść 28 grudnia.
Dezerter z armii Kima
Jeden z żołnierzy północnokoreańskiej armii uciekł z posterunku na granicy z Chinami i dotarł do położonego kilka kilometrów od niej 200-tysięcznego miasta Helong.
Tam - najwyraźniej starając się zdobyć pieniądze - wdarł się z bronią w ręku do jednego z mieszkań. Zabił cztery osoby - członków jednej rodziny. Piąta ofiara napastnika przeżyła, jest głównym świadkiem w sprawie.
Chińska policja szybko zatrzymała i aresztowała dezertera. Od tego czasu ma on pozostawać za kratkami. Jest stale przesłuchiwany - podaje agencja Yonhap. Źródło agencji twierdzi również, że "chińskie władze zakończyły konsultacje ze stroną północnokoreańską w tej sprawie i zdecydowały, że nie podadzą jej do wiadomości publicznej".
W grudniu 2013 r. doszło do podobnego wydarzenia. Północnokoreański zbieg z armii w granicznym mieście Yanji w Chinach zabił starsze małżeństwo kradnąc z jego domu 20 tys. juanów (ok. 3,2 tys. dol.). Dezerter dotarł nawet do Pekinu, ale tam został schwytany.
Autor: adso//gak / Źródło: Yonhap