W wieku 96 lat zmarł Rochus Misch, który był ostatnim żyjącym człowiekiem, który trwał do ostatka w bunkrze Adolfa Hitlera pod Kancelarią Rzeszy. Był członkiem oddziału SS odpowiadającego za ochronę Fuehrera i do końca mówił o nim "szef". Był też prawdopodobnie ostatnim człowiekiem, który osobiście znał niemieckiego zbrodniarza. Nigdy nie wyraził skruchy.
Misch zmarł w Berlinie, gdzie mieszkał prawie całe dorosłe życie. Z miastem był też silnie związany ze względu na swoje wojenne przeżycia. Od stycznia do maja 1945 niemal cały czas mieszkał w bunkrze Adolfa Hitlera pod Kancelarią Rzeszy.
Służba u boku Hitlera
Misch wstąpił do SS jeszcze w 1937 roku. Jako członek jednego z pierwszych oddziałów bojowych sformowanych na wzór wojska wziął udział w inwazji na Polskę. Został poważnie ranny podczas walk pod Modlinem i po rekonwalescencji skierowano go do służby tyłowej w elitarnym oddziale ochrony Hitlera Leibstandarte SS Adolf Hitler.
Misch uniknął skierowania na front, po tym jak z oddziałów ochrony Hiltera sformowano elitarną dywizję pancerną i przez pięć lat pełnił funkcję telefonisty oraz gońca Hitlera. U jego boku przemierzył całą Europę aż do bunkra pod Kancelarią Rzeszy, gdzie "wódz" schronił się w ostatnich miesiącach wojny.
Misch widział między innymi ciała Hitlera oraz Ewy Braun, którzy zabili się 30 kwietnia 1945 roku. SS-man był jednym z dwóch ostatnich ludzi, którzy uciekli z bunkra drugiego maja. Został szybko ujęty przez radzieckich żołnierzy i trafił na dziewięć lat do obozów pracy.
Nie przepraszał
Po powrocie z ZSRR i początkowych problemach z zaadoptowaniem się do życia cywilnego w zrujnowanych Niemczech, spędził resztę życia nieniepokojony pracując w swoim zawodzie jako malarz pokojowy lub właściciel firmy budowlanej. Od 1954 roku żył w tym samym domku w Berlinie.
Misch zyskał międzynarodową sławę dopiero w swoich ostatnich latach, po opublikowaniu w 2006 roku jego wspomnień "Byłem z Hitlerem do końca". Wcześniej udzielał wielu wywiadów w niemieckiej prasie i porad reżyserom oraz scenarzystom filmów dotykających tematu wojennego życia Hitlera.
Jak pisze "Die Welt", Niemiec nigdy nie wykazywał skruchy w związku ze swoją wojenną służbą. Pięć lat u boku Hitlera było dla niego wyjątkowym okresem i do końca mówił o wodzu III Rzeszy jako o "szefie", jak określali go ludzie z bliskiego otoczenia.
Negował też rolę Fuehrera w Holokauście, zapewniając, iż nigdy przy nim nie poruszano kwestii Żydów. - Zupełnie nie mogę sobie go wyobrazić jako mordercę. To niemożliwe. On był taki przyjazny i miły - powiedział w jednym z wywiadów.
Autor: mk\mtom / Źródło: Die Welt, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Bundesarchiv