Miesiąc temu o jego zwolnieniu z więzienia nie było mowy. Teraz jednak szef brytyjskiego ministerstwa sprawiedliwości uznał, że schorowany 79-letni Ronnie Biggs, współautor napadu stulecia w 1963 r., nie musi już siedzieć w więzieniu.
Biggs od końca lipca przebywa w szpitalu z powodu ciężkiego zapalenia płuc. Oprócz tego ma za sobą udar mózgu, cierpi też na depresję, owrzodzenie żołądka i chorobę oczu.
Karmiony sondą i porozumiewający się za pomocą dziecięcych klocków z alfabetem lub na migi Biggs w niczym nie przypomina bandyty sprzed ponad 40 lat - członka 15-osobowego gangu, który napadł na pociąg pocztowy na trasie Glasgow-Londyn i zrabował 2,6 mln funtów, raniąc śmiertelnie przy okazji maszynistę.
Brytyjczyk przez ponad 30 lat wymykał się policji - najpierw po niespełna 15 miesiącach odbywania kary w 1965 r. uciekł z więzienia, a potem po operacji plastycznej skrył się w Australii i w Brazylii, gdzie kpił sobie z brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości.
Londynowi dwukrotnie nie udało się doprowadzić do jego ekstradycji, fiaskiem zakończyła się nawet próba porwania go.
Wrócił sam, bo był chory
W końcu Biggs do ojczyzny powrócił dobrowolnie w 2001 roku. I trafił do więzienia, gdzie miał dokończyć wyrok 30 lat pozbawienia wolności.
Od kilku miesięcy jednak znów powrócił do centrum zainteresowania - z powodu opłakanego stanu zdrowia. Mimo próśb rodziny minister sprawiedliwości Jack Straw sprzeciwiał się jednak jego przedterminowemu zwolnieniu ze względów humanitarnych.
W czwartek zmienił zdanie - Straw zarządził uwolnienie Biggsa. Bandyta nie będzie jednak najpewniej długo cieszył się wolnością - lekarze nie dają mu wielkich szans na przeżycie kolejnych miesięcy.
Źródło: BBC, PAP
Źródło zdjęcia głównego: news.bbc.co.uk