Ludzkie szczątki odnalezione w Głębokiem na Białorusi należą do Polaków zamordowanych przez NKWD - twierdzą mieszkańcy miasta. - Są na to pierwsze dowody - mówi wydawca dziennika „Wolnaje Glubokaje” Władimir Skrabatun w rozmowie z korespondentem RMF FM.
Szczątki odnaleziono na terenie miejscowego soboru katedralnego. O tym, że mordu w okresie II Wojny Światowej dokonało radzieckie NKWD, świadczyć mogą odnalezione wśród kości ofiar rosyjskie łuski i paczka polskich papierosów.
Paczka papierosów i rosyjskie łuski
- Zauważono paczkę papierosów z polskimi napisami, a to oznacza, że chodzi o wydarzenia z 17 września 1939 r. - zaznacza Władimir Skrabatun. Jak opowiada, od kilkudziesięciu lat to miejsce było przez miejscowych uważane za przeklęte.
- Zaledwie dwa, trzy dni temu chłopcy zeszli do piwnic pod klasztorem i zobaczyli ducha. Od razu uciekli. To już dzieje się od lat sześćdziesiątych, a ludzie opowiadają o pojawiającym się duchu dziewczynki - dodaje.
Polska domaga się śledztwa
Kiedy pojawiły się pierwsze doniesienia o odnalezieniu ludzkich szczątków, Polska natychmiast zażądała od władz białoruskich śledztwa i włączenia do niego polskich specjalistów.
To właśnie w okolicach miejsca, gdzie odnaleziono kości, NKWD masowo rozstrzeliwało polskich obywateli. W klasztorze w Berezweczu zamordowano około tysiąca osób.
Polacy prawdopodobnie zostali zamordowani tuż po napaści ZSRR na Polskę w 1939 r. Przy remoncie piwnic natrafiono na szczątki 21 osób, ale na polecenie prokuratury grób natychmiast zasypano. Nie wiadomo więc, ile osób tam spoczywa.
Źródło: RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24