W australijskim ośrodku dla imigrantów umieszczonym na odległej od cywilizacji Wyspie Bożego Narodzenia wybuchły zamieszki. Osadzeni mieli zdewastować ogrodzenia, wywołać pożary i zmusić do ucieczki strażników, którzy zostali ewakuowani. Nie ma pełnego obrazu sytuacji, bo władze nie udzielają informacji na ten temat.
O wyjaśnienie co dokładnie dzieje się na Wyspie Bożego Narodzenia zwrócili się do rządu australijscy parlamentarzyści.
W odpowiedzi Departament ds. Imigracji wystosował oświadczenie, z którego wynika, że „nie doszło do zamieszek na dużą skalę”, ale „sytuacja jest napięta” i strażników oraz obsługę obozu „wycofano” z obawy o ich bezpieczeństwo. Minister ds. Imigracji Peter Dutton dodał, że niepokoje zaczęły się w niedzielę, gdy poinformowano o znalezieniu zwłok jednego z imigrantów, który dzień wcześniej uciekł z ośrodka. Spadł z wysokiego nadmorskiego klifu i zginął na miejscu.
Jest znacznie gorzej?
Opozycyjni politycy nie zadowolili się jednak wyjaśnieniami i twierdzą, że sytuacja jest znacznie poważniejsza, niż chce przyznać rząd. Sarah Hanson-Young z Partii Zielonych stwierdziła, że według jej informacji ośrodek dla imigrantów jest „w stanie rozkładu”.
- Rozmawiałam z osobami, które są uwięzione tam na miejscu i według ich relacji trwają masowe zamieszki oraz wybuchły liczne pożary - stwierdziła.
Wydarzenia na Wyspie Bożego Narodzenia nie są pierwszymi tego rodzaju. Australia zsyła nielegalnych imigrantów do do odległych ośrodków położonych z dala od cywilizacji, gdzie mogą miesiącami a nawet latami czekać na decyzję odnośnie swojego losu. Mają zapewniony wikt i dach nad głową, ale warunki są spartańskie, co po pewnym czasie powoduje napięcia. W przeszłości już dochodziło do zamieszek.
Autor: mk//gak / Źródło: Reuters, BBC News