Szwedzkie wojsko i rząd odniosło wielki sukces w konflikcie z niemieckim koncernem Thyssen Krupp. Po ponad pół roku zaciętych sporów, podczas których przeprowadzono niespotykany na Zachodzie "zajazd" szwedzkich żołnierzy na należącą do Niemców stocznię, zgodzili się oni ją sprzedać. Szwedzi pokazali, jak można bronić swoich interesów w dziedzinie przemysłu zbrojeniowego.
Długotrwały spór był wyjątkowo zacięty, bowiem w grę wchodziły duże pieniądze i przyszłość programu budowy nowego szwedzkiego okrętu podwodnego typu A26. Szwedzi zdecydowanie bronili swojej jedynej firmy zdolnej do produkcji tak skomplikowanych jednostek, nie bojąc się nawet stosować siły.
Było o co walczyć
Zarzewiem konfliktu było nabycie przez Thyssen Krupp stoczni Kockums w 2005 roku. Uprzednio należała ona do szwedzkiego potentata zbrojeniowego Saab, który przeżywał wówczas poważne problemy finansowe i konsolidował swoją działalność. Szwedzki rząd zgodził się na sprzedaż, pod warunkiem że Niemcy będą kontynuować program budowy szwedzkiego okrętu podwodnego nowego typu A26.
Szwecja jako jeden z stosunkowo niewielu krajów na świecie jest w stanie wyprodukować nowoczesne jednostki tej klasy. Szwedzi mają w tej dziedzinie długie tradycje. Swoje okręty podwodne projektują pod specyficzne warunki Bałtyku, wobec czego nie odniosły większych sukcesów eksportowych.
W swojej niszy mają być jednak świetne. Jeden z najnowszych szwedzkich okrętów podwodnych typu Gotland został w latach 2005-2006 wyleasingowany przez flotę USA. Amerykanie takich jednostek nie mają i chcieli gruntownie przeszkolić się w zwalczaniu małych okrętów podwodnych w pobliżu brzegu. Według nieoficjalnych przecieków szwedzki okręt i załoga sprawiły się wyjątkowo dobrze. Udało się im między innymi "zatopić" lotniskowiec atomowy, prześlizgując się przez jego szczelną ochronę.
Wojna o stocznię
Szwedzi mieli, więc, o co walczyć. Po kilku latach od sprzedaży stoczni zaczął narastać konflikt z Niemcami. ThyssenKrupp miał prowadzić "wewnętrzną wojnę" z stocznią Kockums, obliczoną na jej likwidację. Niemcom na tym zależało, bowiem sami produkują podobne do A26 okręty podwodne typu 212. Zakup szwedzkiej stoczni był faktycznie wrogim przejęciem obliczonym na likwidację konkurencji.
Konflikt wkroczył w apogeum na przełomie roku 2013 i 2014. Po długich negocjacjach szwedzkiego rządu z niemieckim koncernem nie udało się ustalić warunków finansowania dalszych prac nad A26. Szwedzi chcieli, między innymi, aby potencjalni nabywcy nowych okrętów, Australia i Singapur, mogli partycypować w kosztach rozwoju. Niemcom zdecydowanie się to nie uśmiechało, bowiem woleliby sprzedać do tych krajów swoje jednostki typu 212.
Na początku 2014 roku pojawiły się informacje, że program A26 został zamknięty. Szwedzkie władze postanowiły jednak ostro bronić swojego interesu. Poproszono Saaba, aby przeprowadził analizę, czy może przejąć prace nad okrętami A26. W międzyczasie władze dofinansowały koncern, który zdołał "podkupić" kilkuset kluczowych pracowników ze stoczni Kockums. Bez nich Niemcy mieli sparaliżowany zakład.
Zajazd na stocznię
Szwedzkie wojsko nie poprzestało jednak na tym. W połowie kwietnia dokonano niespotykanej w świecie zachodnim operacji. Do stoczni w Kockums wkroczyli przedstawiciele agencji zajmującej się rozwojem i zakupami uzbrojenia (Försvarets materielverk - FMV), w eskorcie uzbrojonych żołnierzy.
Według informacji medialnych Szwedzi zabrali szereg kluczowych elementów systemów budowanych na potrzeby okrętów A26 oraz jego projekty. Miało zwłaszcza chodzić o unikalne rozwiązania silnika Stirlinga, który może pracować bez dostępu do świeżego powietrza. To bardzo ważna technologia, umożliwiająca małym okrętom podwodnym długo pozostawać pod powierzchnią.
Po fakcie wojsko informowało jedynie oględnie, że był to "rutynowy transport sprzętu wojskowego" w związku z czym szczegóły operacji pozostają tajne. FMV zapewniła jednak, że projekt okrętu A26 wraz ze wszystkimi jego detalami jest własnością państwa szwedzkiego.
Szwedzi stawiają na swoim
Finał afery miał miejsce w ostatnich dniach czerwca. ThyssenKrupp zgodził się sprzedać stocznię w Kockums Saabowi. Cena jest bardzo niska i wynosi równowartość 50 milionów dolarów. Dla porównania pojedynczy okręt typu A26, który może zostać zbudowany w Kockums, będzie kosztował prawdopodobnie około pół miliarda dolarów.
Tym sposobem Szwedzi, nie cofając się przed stosowaniem mało subtelnych metod, "odbili" swoją stocznię z rąk Niemców. Zachowali tym samym zdolność do budowy w kraju nowoczesnych okrętów podwodnych. Ma to dla Sztokholmu niebagatelne znaczenie, zwłaszcza wobec zapowiedzianego zwiększenia wydatków na cele zbrojeniowe w obliczu agresywnej polityki Rosji.
Autor: mk//gak/kwoj / Źródło: Reuters, thelocal.se, Wall Street Journal, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kockums