Zahrun Alusz walczył na wielu frontach jednocześnie, ale największymi wrogami jego Armii Islamu były "kalifat" i syryjski reżim. Konserwatywny muzułmanin, ale nie dżihadysta, chciał, by na czele nowej Syrii stanął rząd ekspertów, który broniłby interesów mieszkańców i urzeczywistniał różnorodność syryjskiego społeczeństwa. Państwa bogatej Zatoki Perskiej widziały w nim przyszłego prezydenta Syrii, dla Baszara el-Asada był solą w oku, a na celownik ostatnio wzięli go Rosjanie. I to najprawdopodobniej oni zabili Alusza w piątkowym nalocie.
Zahrun Alusz był konserwatywnym kaznodzieją, który po wybuchu wojny domowej stanął na czele rebelianckiej Armii Islamu. Jego ugrupowanie kontroluje region Ghouta, położony na przedmieściach Damaszku, który w 2013 roku stał się celem ataku chemicznego przeprowadzonego przez reżim Baszara el-Asada. W jeden dzień zginęło wówczas 1,4 tys. cywilów.
Armia Islamu walczy na wielu frontach, ale największymi jej wrogami jest tzw. Państwo Islamskie i syryjski rząd. Zresztą to organizacja niezwykła jak na syryjskie realia, bo w całości złożona z rdzennych Syryjczyków, a nie z zagranicznych bojowników czy mudżahedinów z Iraku czy Afganistanu.
Konserwatyzm Alusza ma niewiele wspólnego z radykalizmem bojowników IS. W Ghoucie od setek lat chrześcijanie żyli w zgodzie z muzułmanami, a kościoły nigdy nie były burzone - pisze portal The Daily Beast, który w połowie grudnia opublikował wywiad z Aluszem.
Pisał wówczas, że bojownik jest ważnym celem rosyjskich nalotów, co z resztą potwierdzają ostatnie intensywne bombardowanie Ghouty. W piątek w jednym z nalotów Zahrun Alusz zginął.
Ostatni wywiad bojownika
Alusz w wywiadzie mówił, że jego ugrupowanie wyrosło w efekcie brutalnego stłumienia przez rząd pokojowych protestów w czasie Arabskiej Wiosny. "To był obowiązek w tamtym czasie, żeby mieć narzędzia do ochrony ludzi przed okrucieństwami reżimu. Trzeba było chwycić za broń i bronić ich" - mówił.
Pytany o swoje poglądy na demokrację i przyszłość Syrii stwierdził, że kiedy krytykuje demokrację, ma na myśli ma na myśli "manipulację ubraną w kolorowe szaty". - Demokracja Asada, pluralizm partii Baas, islam ISIS to tylko niektóre przykłady. Zachodnie podwójne standardy odnoszą się także do demokracji. Demokracja służy interesom Zachodu, demokracją się manipuluje w naszych krajach, żeby przestępcy rządzili jako agenci zagranicznych sił - argumentował. Stwierdził także, że na czele Syrii musi stanąć technokratyczne ciało, co - jak stwierdził - rozumie jako rząd ekspertów. Organ taki "urzeczywistniałby różnorodność syryjskiego społeczeństwa". - Nie uważamy, że w Syrii powinny być rządy religijne czy partyjne - stwierdził. - Nie uważamy się za islamistów. Jesteśmy muzułmanami.
Alusz powiedział także, że chrześcijanie żyli obok wyznawców Allaha od setek lat i przyczynili się do "oświecenia Syrii". - Rdzeniem syryjskiej rewolucji była wolność i równość Syryjczyków niezależnie od ich religii - zaznaczył. Stwierdził, że polityka Asada zmusiła wielu chrześcijan do zamknięcia biznesów i opuszczenia kraju.
"Asad używa głodu"
Alusz powiedział, że rządzony przez niego region jest samowystarczalny, przez co niezależny od reżimu. - Asad używa głodu i oblężenia, bo myśli, że w ten sposób wygra wojnę. W Ghoucie mamy zasoby, mamy wodę i rolnictwo - powiedział.
Zaprzeczył, że w regionie zaprowadził dyktatorskie rządy. Zaznaczył, że ludność Ghouty może swobodnie protestować, pisać i gromadzić się. - Ochraniamy demonstracje także przeciwko Armii Islamu i akceptujemy odmienne poglądy. (...) Media są zawsze mile widziane na naszym terytorium - powiedział. - Niektóre demonstracje przeciwko Armii Islamu były zorganizowane przez członków rodzin więźniów związanych z ISIS, które domagały się ich uwolnienia. Żadne państwo na świecie nie wypuści przestępców pod presją protestów.
Alusz powiedział także, że w Ghoucie nie ma islamistów, którzy zasililiby szeregi tzw. Państwa Islamskiego, bo ludność jest konserwatywna, ale stroni od radykałów. - Mamy wiele muzułmańskich duchownych, którzy przynależą do cywilnych i umiarkowanych szkół. Właśnie dlatego ludzie w Ghoucie są odporni na radykalizację - powiedział. Dodał, że duchowni tłumaczą młodym ludziom, którzy stracili w wojnie bliskich, że dżihad nie jest odpowiedzią na brutalność Asada.
Asad wyhodował islamistów
Alusz, pytany o tzw. Państwo Islamskie, stwierdził, że organizacja ta "nie należy do syryjskiej rewolucji". Jego zdaniem, Asad wzmocnił dżihadystów w najgorszym dla siebie momencie, by uchronić się przez upadkiem. - Asad był w bardzo złej kondycji, kiedy pojawiło się ISIS, by ocalić reżim. ISIS zaczęło mordować rewolucyjnych dowódców i atakować Wolną Armię Syryjską, a nie walczyć z Asadem. Oskarżyło Syryjczyków o bycie niewiernymi i stworzyło kłopoty na wyzwolonych terytoriach. Kilka miesięcy później prowadzili wojnę ze wszystkimi rewolucyjnymi siłami.
Jego zdaniem pojawienie się tzw. Państwa Islamskiego "ucieszyło Zachód", a w szczególności tych, którzy uniknęli obowiązku wstawienia się za narodem syryjskim po tym, jak Asad przekroczył wszystkie czerwone linie i użył broni chemicznej".
Armia Islamu - jak stwierdził - zaczęła walczyć z IS, kiedy odkryła ich odstępstwa od prawdziwego islamu i odkryła zagrożenie, które stanowiła dla rewolucji. - Zachód wie, że Armia Islamu i inne siły rewolucyjne to nie są terroryści - stwierdził. Zaznaczył także, że to USA "gdyby tylko chciały" mogłyby zakończyć syryjską wojnę domową, ale "ich to nie obchodzi". Stwierdził, że Waszyngton wpiera słabe grupy, które w pojedynkę nie mają szans obalić Asada i zniszczyć IS, ale dzięki temu mają wytłumaczenie, że "robią coś w Syrii".
Rosyjscy "okupanci"
Alusza pytano także o rosyjską interwencję. Stwierdził, że Moskwa zawsze wpierała reżim syryjski i jej zaangażowanie potwierdza słabość Asada.
- Interwencja spowoduje więcej zniszczeń i więcej śmierci dla narodu syryjskiego, ale z historii wiemy, że zagraniczni okupanci zawsze tracą na końcu - powiedział. - Rosja bombardowała pozycje Armii Islamu przez jakiś czas, ale teraz przestała. Nie potrzebujemy jej pomocy w walce z ISIS.
Alusz ginie w nalotach
Wywiad ukazał na stronie The Daily Beast 15 grudnia. Nie ma informacji o tym, kiedy został przeprowadzony.
W ostatnich kilkunastu dniach naloty na Ghoutę przybrały na sile. Według finansowanej przez Arabię Saudyjską telewizji Al-Arabija 10 pocisków uderzyło w piątek w miejsce, gdzie zebrali się dowódcy Dżaisz al-Islam, a wśród zabitych jest dotychczasowy przywódca ugrupowania Zahrun Alusz oraz jego zastępca.
W telewizyjnym oświadczeniu dowództwo armii syryjskiej zakomunikowało, że to ona odpowiada za "specjalną operację", w której zginął Alusz. Niektórzy aktywiści syryjscy twierdzą jednak, że za atakiem stoi Rosja, której lotnictwo od września prowadzi bombardowania w Syrii. Moskwa utrzymuje, że jej ataki koncentrują się na celach Państwa Islamskiego, jednak zdaniem rebeliantów i Zachodu są one wymierzone głównie w inne grupy.
Syryjska armia podała, że operację przeprowadzono dzięki danym wywiadowczym. Zdaniem rebeliantów chodzi o informacje dostarczone przez rosyjskie samoloty szpiegowskie.
Ugrupowanie zdążyło już wybrać nowego lidera - został nim Isam al-Buajdani, zwany również jako Abu Humam, pochodzący z miejscowości Duma na wschód od Damaszku.
Armia Islamu
Dżaisz al-Islam (Armia Islamu) to największe w regionie wschodniego Damaszku zbrojne ugrupowanie opozycyjne, powstałe z połączenia licznych, rozproszonych brygad rebeliantów i obecnie dysponujące 15-20 tys. bojowników. Od 2013 roku kontroluje wschodnią część pasa ziem rolnych okalających Damaszek, zwanego Al-Guta.
Umiarkowane Dżaisz al-Islam pod przywództwem Alusza walczyło z Państwem Islamskim i Al-Kaidą oraz wyparło je z zajmowanych obszarów. Schwytanych islamistów Alusz trzymał w więzieniach.
Zdaniem analityków śmierć Alusza i innych dowódców Dżaisz al-Islam to poważny cios dla sił rebeliantów walczących z reżimem prezydenta Baszara el-Asada oraz dla wysiłków pokojowych w Syrii. Dżaisz al-Islam jest jednym z najważniejszych ugrupowań opozycyjnych reprezentowanych na niedawnej konferencji pokojowej w Rijadzie, odrzuconej przez Syrię i jej sojuszniczkę Rosję. Przedstawiciele Dżaisz al-Islam mieli też wejść w skład delegacji na rozmowy pokojowe z rządem Asada, organizowane pod auspicjami ONZ.
Autor: pk//gak / Źródło: Daily Beast, PAP