Zagadki katastrofy B777. Opóźniona ewakuacja i oślepiony pilot


Amerykańscy śledczy ujawniają kolejne szczegóły z dochodzenia w sprawie katastrofy boeinga 777 w San Francisco. Ustalono, że piloci z nieznanych przyczyn opóźnili ewakuację pasażerów o 1,5 minuty. Jeden z siedzących za sterami Koreańczyków zeznał również, że został oślepiony tuż przed lądowaniem.

Dochodzenie prowadzone przez amerykański urząd ds. bezpieczeństwa transportu (NTSB) jest wyjątkowo otwarte. Codziennie jest organizowana konferencja prasowa, na której szefowa urzędu, Deborah Hersman przedstawia nowe ustalenia.

Amerykanie są za to krytykowani między innymi przez związki zawodowe pilotów, które uważają, iż należy zachować większą dyskrecję, ponieważ inaczej mnożą się spekulacje i na podstawie niepełnych danych są wyciągane fałszywe wnioski.

Chwila zawieszenia

NTSB nie przejmuje się jednak krytyką i w na konferencji w środę wieczorem czasu lokalnego, Hersman ujawniła nowe informacje. Najbardziej zastanawiające dla śledczych jest to, że piloci tuż po zatrzymaniu samolotu wstrzymywali ewakuację pasażerów. Przez 90 sekund nakazywali załodze pokładowej powstrzymywać ludzi od prób wstawania z miejsc.

Rozkaz do opuszczenia samolotu padł w końcu po sygnale od jednej ze stewardess, która zauważyła za oknem dym unoszący się z samolotu. - To niecodzienne, że załoga nie nakazała ewakuacji natychmiast. Nie wiemy, co piloci myśleli - stwierdziła Hersman.

Śledczy potwierdzili też wcześniejsze informacje od pasażerów, że dwie nadmuchiwane zjeżdżalnie do awaryjnego opuszczania samolotu rozłożyły się do środka kabiny. Miało to nastąpić po uderzeniu maszyny o ziemię. Jedna ze zjeżdżalni, które pompują się bardzo szybko i z dużą siłą, przygniotła i poraniła stewardessę.

Pilot mało widział?

Ujawniono też szczegół z zeznań pilotów. Jeden z nich miał zostać oślepiony tuż przed lądowaniem. Nie sprecyzowano czy dotyczyło to tego pilota, który trzymał stery, czy tego który nadzorował manewr jako instruktor. Do oślepienia "silnym błyskiem światła" miało dojść na wysokości około 150 metrów, czyli 34 sekundy przed uderzeniem maszyny w ziemię. Mniej więcej w tym czasie samolot miał zacząć wyraźnie zwalniać, co ostatecznie doprowadziło do wypadku.

Nie wiadomo co miało być źródłem owego oślepiającego błysku. Hersman stwierdziła, że niewykluczone, iż mógł to być laser. Przypadki oślepiania pilotów lądujących samolotów przy pomocy prostych wskaźników laserowych są dość częste. Zazwyczaj są to głupie żarty, ale nigdy nie doprowadziły one do wypadku.

Dotychczas śledczy przesłuchali wszystkich pilotów i połowę załogi pokładowej. Pozostałe stewardessy są ranne i leżą w szpitalach. W wypadku rannych zostało ponad 180 osób, a dwie zginęły.

Autor: mk//bgr / Źródło: BBC News, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: NTSB

Raporty: