Samolot linii Ethiopian Airlines, który w trakcie lotu z Addis Abeby do Rzymu wysłał sygnał 7500 oznaczający "porwanie", został przejęty przez drugiego pilota - wyjaśniła szwajcarska policja. Mężczyzna przejął maszynę i zmienił jej kurs na Genewę, gdy jego kolega wyszedł do toalety. Na lotnisku w Szwajcarii wyszedł po linie przez okno i, już w rękach policji, poprosił o azyl - poinformowały miejscowe służby.
Lot ET702 etiopskich linii startujący ze stolicy tego kraju w poniedziałek po północy miał wylądować zgodnie z planem o 4.40 nad ranem w stolicy Włoch.
W czasie przelotu nad Sudanem z maszyny do kontroli lotów w jej stolicy Chartumie dotarł jednak sygnał o treści 7500 oznaczający "porwanie". Później samolot zszedł z przewidzianego kursu i ruszył w kierunku Genewy.
Szwajcarzy przez kilka godzin przygotowywali się na przyjęcie samolotu i nakazali jego załodze krążenie. Na kilka godzin zamknęli lotnisko, a pozostałe loty przekierowali do innych portów. Na miejscu pojawiła się równocześnie policja i antyterroryści.
Jeden porywacz zatrzymany
Przez kilkadziesiąt minut nie było wiadomo, czy pasażerowie i załoga samolotu, który w końcu wylądował znajdowali się wciąż w maszynie, czy już na samym lotnisku, bo linie lotnicze nie podawały takiej informacji.
Reuters, powołując się na lotniskową policję podał przed godz. 8:00, że aresztowano jedną osobę podejrzewaną o uprowadzenie samolotu. "Sytuacja jest pod kontrolą" - oświadczono.
Na zorganizowanej później konferencji prasowej policja i władze lotniska poinformowały o przebiegu zdarzeń w czasie feralnego lotu. Okazało się, że gdy pierwszy pilot wyszedł do toalety, za sterami maszyny usiadł drugi i nie oddał ich już do końca. To on zdecydował o zmianie kursu i to on lądował. Jak podkreśliła policja, "pasażerowie nie byli nawet przez moment zagrożeni, bo drugi pilot nie posiadał broni". Na samym lotnisku otworzył okno w kabinie pilotów i opuścił się po linie. To wtedy został zatrzymany. Reuters podaje, że poprosił o azyl.
Na pokładzie samolotu było około 200 pasażerów. Szwajcarski dziennik "Tages Anziger" podał po godz. 7.00, powołując się na władze lotniska, że "nie ma wśród nich ofiar". Po godz. 8.00 Reuters powiadomił o "opuszczeniu samolotu przez pasażerów". Ci zostali dodatkowo przeszukani przez policję, a następnie przewiezieni autobusami do terminala. Zaopiekowali się nimi lekarze i psychologowie.
Porwanie w Sudanie czy Etiopii?
Linie Ethiopian Airlines wcześniej nie potwierdzały uprowadzenia maszyny, ale w końcu przyznały, że doszło do jej porwania. Ich przedstawiciele sugerowali, że musiało się to stać w czasie przygotowań do startu w Addis Abebie lub zaraz po wzniesieniu się w powietrze.
Tymczasem rzecznik etiopskiego rządu Redwan Hussein mówił agencji Reutera, że "porywacz lub porywacze" prawdopodobnie dostali się na pokład maszyny w czasie międzylądowania w Chartumie - stolicy Sudanu. Dodał wtedy, że nie ma żadnych informacji o narodowości napastnika lub napastników.
Tuż po wylądowaniu samolotu w Genewie na Twitterze pojawiły się zapisy rozmów z kokpitu maszyny z wieżą międzynarodowego lotniska. Słychać na nich wyraźnie głos mówiący o "żądaniu wydania azylu politycznego i gwarancji pozostania w Szwajcarii, bez przekazania władzom Etiopii". Reuters zaznacza jednak, że agencji nie udało się potwierdzić autentyczności nagrania.
Wersja zdarzeń przedstawiona przez policję sugeruje jednak, że z wieżą kontroli lotów rozmawiał właśnie drugi pilot i to on - obywatel Etiopii - starał się o azyl u Helwetów.
Autor: adso/jk / Źródło: Reuters, Al-Jazeera, Tages Anziger, BBC