Zachód mocno naciska na przyjęcie przez parlament Ukrainy jeszcze w marcu ustawy o wyborach samorządowych na zajętych przez prorosyjskich separatystów obszarach Donbasu i przeprowadzenie ich do czerwca - podał w sobotę kijowski tygodnik "Dzerkało Tyżnia".
"Jeśli wyborów w tym terminie nie będzie, to państwa zachodnie mogą znieść sankcje wobec Rosji i może to nastąpić już w czerwcu, albo w grudniu" - pisze z powołaniem na źródła we władzach Ukrainy zastępca redaktora naczelnego tygodnika Serhij Rachmanin.
Kara dla Kijowa
"Ma to być kara dla Kijowa za niezrealizowanie porozumień mińskich. Fakt, iż Moskwa ich także nie wypełnia, europejskich przywódców nie martwi" - podkreśla publicysta. Przypomina on, że szczególne zainteresowanie wyborami w Donbasie wykazuje szef MSZ Niemiec Frank-Walter Steinmeier, który mówił niedawno, iż nie można ich dłużej odkładać. Według Rachmanina prace nad ustawą o wyborach już trwają i prowadzone są "w stałym kontakcie z przedstawicielami Niemiec i Francji", z którymi spotykano się w tej sprawie co najmniej dwukrotnie, w Berlinie i Kijowie. "Można sądzić, że Kijów jest przekonany, iż Moskwa nie zna jego planów, ale według naszych źródeł Berlin i Paryż (nie informując o tym strony ukraińskiej) nie tylko dzielą się z Kremlem niezbędnymi informacjami, ale również konsultują się z Rosją odnośnie poszczególnych punktów przyszłej ustawy. Interesy Ukrainy martwią naszych zachodnich partnerów o wiele mniej, niż sam fakt przeprowadzenia wyborów, które pozwolą na zamknięcie problemu (Ukrainy)" - czytamy w artykule.
Z Berlina powiało chłodem
Według Rachmanina Kijów chce, by warunkiem wyborów w Donbasie było zapewnienie ich bezpiecznego przebiegu przez międzynarodową misję policyjną. "Berlin zareagował na tę inicjatywę chłodno. OBWE obiecuje, że rozpatrzy taką możliwość do końca marca. Rosja, o ile wiadomo, jest kategorycznie przeciw i w każdej chwili może ten plan zablokować" - podkreśla autor. Według tygodnika prezydent Rosji Władimir Putin gotów jest do usunięcia dotychczasowych władz separatystycznych republik w Donbasie, a jego nieformalny przedstawiciel na Ukrainie, szef administracji za prezydentury Leonida Kuczmy, Wiktor Medwedczuk, przedstawił Moskwie i Kijowowi plan, zgodnie z którym na ich czele mogłyby stanąć osoby wygodne dla obu stolic. Medwedczuk wskazał prezydentowi Ukrainy Petrowi Poroszence dwóch kandydatów: oligarchę z Donbasu Rinata Achmetowa i Jurija Bojkę, szefa frakcji parlamentarnej Bloku Opozycyjnego, który wywodzi się z prorosyjskiej Partii Regionów obalonego przed dwoma laty prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. "Putin zna te propozycje, ale jego zgody jeszcze nie ma. Putin nie ufa Achmetowowowi w związku z jego dwuznacznym stanowiskiem (wobec konfliktu w Donbasie). (…) Bojko cieszy się zaufaniem Kremla, ale czy (opłaca się mu) odwoływać go wobec 'bezrybia' w Bloku Opozycyjnym, czy ryzykować losem szefa jedynej obecnie prorosyjskiej siły w ukraińskim parlamencie?" - pyta Rachmanin.
Będzie referendum?
Zdaniem publicysty tygodnika prezydent Poroszenko rozpatruje jeszcze jeden plan rozwiązania sytuacji wokół Donbasu. Miałoby to być referendum w sprawie autonomii zajętych przez separatystów ziem. "Motyw jest zrozumiały: jeśli obywatele powiedzą 'tak' prezydent zdejmie z siebie odpowiedzialność za decyzje parlamentu, które są niebezpieczne dla jego notowań. Jeśli powiedzą 'nie' (Poroszenko) będzie mógł usprawiedliwić niewypełnianie mińskich porozumień wolą narodu" - czytamy w "Dzerkale Tyżnia".
Wielkie show Putina. "Prognozujemy pogorszenie stosunków z Ukrainą":
Autor: ToL/tr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock