Na kilka dni przed wyborami prezydenckimi w Wenezueli tymczasowy prezydent Nicolas Maduro ogłosił podwyżkę płacy minimalnej o 45 procent. Podwyżka będzie realizowana etapami do końca roku. Na początek będzie to wzrost w maju o 20 proc.
Płaca minimalna wynosi obecnie w Wenezueli 2050 bolivarów (250 euro). Wenezuela, mimo że jest zasobna w ropę naftową, boryka się z wysoką inflacją.
W najbliższą niedzielę Wenezuelczycy będą wybierać następcę zmarłego 5 marca prezydenta Hugo Chaveza. Kandydatem rządzącej Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli (PSUV) jest Maduro; Chavez przed śmiercią powierzył mu tę rolę. Jego kontrkandydatem jest lider opozycji, centrysta z polskimi korzeniami Henrique Capriles Radonski, który w wyborach prezydenckich w październiku 2012 roku przegrał z Chavezem.
"Z miłości do ojczyzny"
Maduro tłumaczył, że początkowo nie chciał zapowiadać podwyżki płacy minimalnej przed wyborami, aby uniknąć oskarżeń opozycji o kupowanie wyborców. Ostatecznie zmienił jednak zdanie "z miłości do ojczyzny, bo naszego zwycięstwa w niedzielę jesteśmy pewni".
Sondaże przedwyborcze dają Maduro nawet 20-procentową przewagę nad Caprilesem. Jeden z zachodnich dyplomatów w Caracas powiedział o nadchodzących wyborach prezydenckich w Wenezueli: - To nie będzie wybór między Caprilesem i Maduro, lecz między Caprilesem a duchem Chaveza. Maduro w licznych wystąpieniach telewizyjnych sławi socjalistyczny model państwa w wydaniu Chaveza. Jednocześnie, podobnie jak czynił to Chavez, oskarża wrogów o spiskowanie z zamiarem zgładzenia go, obciąża prywatny biznes winą za problemy gospodarcze Wenezueli, zarzuca mu m.in. "spekulacyjne ataki" na wenezuelską walutę. Na kilka godzin przed śmiercią prezydenta oskarżył "imperialistycznych" wrogów o zarażenie Chaveza rakiem.
Autor: mtom / Źródło: PAP