Wykształcony porywacz Polaka

 
Talibowie sami wybierają, kiedy i jak poinformować mediaForum

- To porywacze dyktują warunki, to oni decydują kiedy i gdzie się z tobą skontaktować, to oni są górą - mówi dziennikarz pakistańskiej gazety "Dawn" w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Zahir Sherazi przedstawia też krótką charakterystykę szefa porywaczy. - To wykształcony człowiek po studiach wyższych - mówi.

Sherazi opowiada "Rz", jak wygląda nawiązywanie kontaktów z terrorystami. - Rzecznik (...) dzwoni do dziennikarzy z budek telefonicznych lub komórek, używa różnych kart SIM. Przekazuje ostrzeżenia lub różnego rodzaju informacje o działaniach talibów - mówi pakistański dziennikarz.

Według niego, wiadomości przekazywane przez talibów są często niemożliwe do potwierdzenia. - Nie możesz zadzwonić do talibów i zapytać, czy to prawda. Tylko oni mogą się z tobą skontaktować, jeśli będą chcieli coś przekazać. Dzwonią, znikają na jakiś czas, po czym znowu dzwonią. Wybierają różne media: czasem lokalne, a czasem BBC lub Al Dżazirę - tłumaczy Sherazi.

Wykształcony porywacz

Kim są ludzie, którzy porwali polskiego inżyniera? Jak mówi dziennikarz, to talibowie, których przywódcą jest Tariq. - To wykształcony człowiek, absolwent wyższej uczelni. Jeden z jego braci pracuje ponoć jako sędzia. Oczywiście Tariq nie utrzymuje kontaktów z rodziną. Mieszka w górach i nikt nie wie, dlaczego wybrał takie życie - twierdzi Sherazi.

Ktoś chce zarobić na śmierci Polaka?

Zdaniem dziennikarza "Dawn", żądanie 200 tysięcy rupii (2,5 tysiąca dolarów) za wydanie ciała Polaka jest mało prawdopodobne. - Dotychczas talibowie nie posuwali się do tak brudnych metod - mówi Sherazi. Jak jednak dodaje, w rejonie, w którym działają porywacza, Darra Adam Khel, jest mnóstwo różnych przestępców: porywaczy, handlarzy narkotyków, złodziei samochodów, zwykłych zabójców i płatnych morderców. Być może więc ktoś znalazł porzucone ciało inżyniera i próbuje teraz na nim zarobić.

- Gdyby [talibowie - red.] naprawdę chcieli pieniędzy za wydanie ciała zmarłego, powiedziałby o tym ich rzecznik. Poza tym 200 tysięcy rupii to śmieszne pieniądze. Wystarczą może na dwie sztuki broni. To bez sensu - uważa Sherazi.

Podkreśla też, że nie ma tak naprawdę żadnych potwierdzonych informacji o śmierci Polaka. - Nikt nie znalazł jeszcze nawet jego ciała. Nikt nie wie też, jak naprawdę zginął. Pojawiają się różne sprzeczne wiadomości. Że został zastrzelony, że być może zginął przypadkowo podczas walk w tym rejonie lub że informacja o jego śmierci to tylko taktyka negocjacyjna. Żadna z nich nie może być na razie uznana za wiarygodną i potwierdzoną - zaznacza dziennikarz.

Źródło: Rzeczpospolita

Źródło zdjęcia głównego: Forum