Spalona flaga Francji przed ratuszem oraz siedem zdemolowanych supermarketów - to weekendowy bilans ataków nieznanych sprawców. Pod wejścia do sklepów podłożono i zdetonowano ładunki wybuchowe.
W nocy z piątku na sobotę nieznani sprawcy spalili francuską flagę na budynku ratusza w miejscowości Prunelli-di-Casacconi na północy Korsyki. - To obraza naszych republikańskich wartości - grzmiał Manuel Valls, minister spraw wewnętrznych, w wypowiedzi dla "Le Figaro" tuż po incydencie.
Wczoraj w nocy doszło do kolejnych aktów wandalizmu. W siedmiu supermarketach w Ajaccio, głównym ośrodku administracyjnym Korsyki, podłożono pod drzwi wejściowe ładunki wybuchowe, powodując tym samych zniszczenia.
Wybuchy nie spowodowały ofiar wśród ludzi.
Data ma znaczenie
Minister Valls zwrócił uwagę na nieprzypadkową datę ataków. Korsyka świętowała w ostatni weekend rocznicę oswobodzenia wyspy w czasie drugiej wojny światowej.
- Dzieje się to w przeddzień ceremonii upamiętniających 69. rocznicę powstania z 1943 roku, które wyzwoliło wyspę z rąk nazistów. Był to pierwszy wyzwolony francuski departament - przypomniał minister.
Separatyzm polityczny czy ekonomiczny?
Korsyka już nie pierwszy raz sprawia poważne problemy Paryżowi. Od wielu lat żywa jest tu działalność separatystów, sięgających nieraz po metody terrorystyczne.
W tym francuskim departamencie, graniczącym z włoską Sardynią, działa też nadzwyczaj duża liczba supermarketów. W skali całej Francji to na Korsyce średnio wypada najmniej mieszkańców na jeden taki sklep. Ładunki wybuchowe pod supermarketami mogą mieć podłoże ekonomiczne i być sygnałem niezadowolenia lokalnej społeczności.
Powstawanie dużych sklepów wielobranżowych i centrów handlowych jest związane z sezonowym napływem turystów, w tym Francuzów z kontynentu spędzających tam wakacje.
Autor: KSu//gak/k / Źródło: Le Figaro
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu