Lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn wziął na siebie odpowiedzialność za porażkę w wyborach do brytyjskiej Izby Gmin. Laburzyści zanotowali najgorszy wynik od 1935 roku. "Nigdy nie zrezygnujemy z zaangażowania i determinacji" - napisał w liście do swoich wyborców, których jednocześnie przeprosił. John McDonnell, minister finansów w gabinecie cieni laburzystów, nazwał wynik "katastrofą".
W czwartkowych wyborach rządzący od 2010 roku konserwatyści uzyskali 43,6 procent głosów, co da im co najmniej 364 mandaty w Izbie Gmin - znacznie powyżej poziomu 326 mandatów, który umożliwia samodzielne rządy.
Zarówno pod względem uzyskanych mandatów, jak i procentowego poparcia to najlepsze wyniki konserwatystów od czasów Margaret Thatcher.
Dla laburzystów wybory okazały się całkowitą klęską. 203 mandaty, które zdobyli, to najgorszy wynik od 1935 roku.
Lider Partii Pracy Jeremy Corbyn wygrał w swoim okręgu Islington North w Londynie, który reprezentuje od 1983 roku, jednak partia otrzymała w Izbie Gmin 59 mandatów mniej niż w poprzednich wyborach.
Druzgocąca porażka i "przepraszam" szefa partii
"The Sunday Mirror", niedzielne wydanie tabloidu "Daily Mirror", tradycyjnie sprzyjającego Partii Pracy, opublikował list Corbyna do czytelników.
Lider laburzystów zwrócił w nim uwagę, że "miliony ludzi zauważyły w manifeście partii lepszą przyszłość dla siebie i społeczeństwa". "Pomimo naszych wielkich wysiłków, te wybory ostatecznie dotyczyły brexitu" - zwrócił uwagę.
Jednym z głównych zarzutów stawianych Corbynowi jest to, że nie docenił, jak bardzo wyborcy chcą wyjścia z Unii Europejskiej. Partia Pracy w kampanii obiecywała, że będzie chciała renegocjować z Unią warunki wyjścia, a następnie podda nową umowę pod referendum. Konserwatyści Borisa Johnsona tymczasem zapowiedzieli szybkie dokończenie brexitu.
"Chciałem zjednoczenia kraju, który kocham. Przepraszam za to, że zawiedliśmy i biorę za to odpowiedzialność" - napisał Corbyn.
"Pozostaję dumny z kampanii, którą stoczyliśmy. Jestem dumny, że niezależnie od tego, jak nisko zeszli nasi przeciwnicy, odmówiliśmy dołączenia do nich w rynsztoku. I jestem dumny, że nasze przesłanie było przesłaniem nadziei, a nie strachu" - dodał.
Corbyn wezwał sympatyków, aby "się nie pomylili". "Partia Pracy jest największą siłą postępowych zmian, jakie ten kraj kiedykolwiek widział. Nigdy nie zrezygnujemy z zaangażowania i determinacji w budowaniu sprawiedliwszego i bardziej przyzwoitego społeczeństwa" - przekonywał.
Jeremy Corbyn na czele Partii Pracy stoi od września 2015 roku. Już w noc wyborczą zapowiedział, że nie poprowadzi ugrupowania w następnych wyborach, a w piątek doprecyzował, że pozostanie na jego czele do początku przyszłego roku, kiedy spodziewane są wybory nowego lidera.
Winny nie tylko Corbyn. McDonnell: Przyznaję się do tej katastrofy. Przepraszam
Minister finansów w gabinecie cieni laburzystów John McDonnell pytany był przez stację BBC, dlaczego kierownictwo Partii Pracy unika wzięcia na siebie osobistej odpowiedzialności za porażkę.
- Wyrażę się jasno, że to moja wina. Przyjmuję to na własne piersi. Przyznaję się do tej katastrofy. (...) Przepraszam najbardziej tych wszystkich ludzi, którzy rozpaczliwie pragnęli laburzystowskiego rządu - odpowiedział.
McDonnell wyraził opinię, że do porażki przyczyniły się media, które w negatywnym świetle przedstawiały Corbyna, bo ten chciał przeprowadzić rewolucyjne zmiany w kraju. Jego zdaniem nowym przywódcą partii powinna zostać kobieta, najlepiej spoza Londynu. - Sądzę, że czas na posła spoza Londynu. Potrzebujemy tak silnego, jak to możliwe głosu z północy - mówił McDonnell. Utrata na rzecz konserwatystów dużej części tradycyjnego laburzystowskiego elektoratu z przemysłowych okręgów w północnej i środkowej Anglii była głównym powodem porażki Partii Pracy.
Autor: akw//kg / Źródło: PAP, Mirror