Jair Bolsonaro został wybrany na prezydenta Brazylii. W drugiej turze wyborów kandydat skrajnej prawicy zdobył 55,2 procent głosów, a jego lewicowy rywal, Fernando Haddad, 44,8 procent - poinformował Najwyższy Trybunał Wyborczy po przeliczeniu niemal wszystkich głosów. Zwycięstwa pogratulował mu już prezydent USA Donald Trump.
Po ogłoszeniu wyników Bolsonaro obiecał, że "będzie bronił konstytucji, demokracji i wolności". Zapowiedział jednocześnie radykalną zmianę polityki rządu. - Nie będzie już więcej flirtowania z socjalizmem, komunizmem, populizmem i lewicowym ekstremizmem - podkreślił były wojskowy.
- Odwrócimy losy naszego kraju - zapowiedział Bolsonaro.
- Teraz zagrożone są prawa obywatelskie, polityczne, pracownicze i społeczne - stwierdził w niedzielę wieczorem czasu lokalnego, po ogłoszeniu wyników wyborów, jego rywal Haddad. - Naszym obowiązkiem jest reprezentowanie opozycji, dla której najważniejszy jest interes narodu - podkreślił Haddad i zażądał, by "szanowano 45 milionów jego wyborców".
Jeszcze w piątek Haddad zapewniał, że "będzie walczył do końca, aby zapobiec faszyzmowi" w Brazylii.
W pierwszej turze wyborów prezydenckich, przed trzema tygodniami, Bolsonaro zdobył 46 proc. głosów, a Haddad - ponad 29 proc.
Gratulacje z Białego Domu
Prezydent USA Donald Trump pogratulował przez telefon Jairowi Bolsonaro zwycięstwa w niedzielnej drugiej turze wyborów prezydenckich w Brazylii. Obaj politycy wyrazili mocne zobowiązanie do współpracy - poinformował Biały Dom.
- Prezydent Trump zadzwonił dzisiaj wieczorem [w niedzielę - przyp. red.] do prezydenta elekta Brazylii Jaira Bolsonaro, żeby mu pogratulować, a także żeby pogratulować Brazylijczykom - oświadczyła rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders.
Trump i Bolsonaro zgodzili się "pracować ramię w ramię, aby poprawić życie ludzi w Stanach Zjednoczonych i Brazylii, a także jako przywódcy regionalni obu Ameryk" - dodała rzeczniczka.
"Tropikalny Trump"
Kandydat skrajnej prawicy dość zdecydowanie prowadził w sondażach przed drugą turą wyborów, mimo że od wielu tygodni jego udział w kampanii był bardzo ograniczony z powodu incydentu, do którego doszło na jednym z wieców. 7 września w stanie Minas Gerais został on zaatakowany nożem przez niezrównoważonego psychicznie napastnika. Obrażenia, których doznał, były na tyle poważne, że początkowo zagrażały jego życiu i w dalszym ciągu nie wrócił do pełnej sprawności.
63-letni Bolsonaro, który w przeszłości był kapitanem brazylijskiej armii, a od 1991 roku zasiada w parlamencie, jest z racji kontrowersyjnych wypowiedzi porównywany do prezydenta USA Donalda Trumpa, a przez niektórych nazywany "tropikalnym Trumpem".
Bolsonaro opowiada się między innymi za rozszerzeniem prawa do posiadania broni, z uznaniem wypowiada się o okresie dyktatury wojskowej w Brazylii w latach 1964-1985, a przeciwnicy oskarżają go o rasizm, seksizm i homofobię. Jego zwolennicy postrzegają go jednak jako jedynego polityka, który jest w stanie zaprowadzić porządek w pogrążonym w politycznym i gospodarczym chaosie kraju.
Urząd prezydenta Bolsonaro obejmie w styczniu przyszłego roku.
Rywalem Bolsonaro był kandydat Partii Pracujących (PT) 55-letni Fernando Haddad, były burmistrz Sao Paulo i swego czasu minister oświaty. Ubiegał się on o urząd głowy państwa w miejsce założyciela PT i byłego prezydenta Ignacia Luli da Silvy, który nie mógł kandydować, bowiem odbywa karę 12 lat więzienia za pranie pieniędzy i korupcję.
Autor: kz//now / Źródło: PAP