"NYT", powołując się na przedstawicieli Pentagonu, przekazał, że resort prowadzi dochodzenie, szukając winnych przecieku dokumentów, ale dotąd bez efektów. Do czwartkowej nocy nie udało się też usunąć materiałów, opublikowanych w formie zdjęć dokumentów oznaczonych jako "ściśle tajne".
Zamieszczone w serwisach Twitter i Telegram oraz na forum 4chan materiały mówią między innymi o stanie wojny na dzień 1 marca, a także zawierają informacje na temat spodziewanych dostaw sprzętu, tempa zużycia amunicji, czy o szkolonych ukraińskich batalionach, które mają wziąć udział w wiosennej ofensywie.
Atak Rosji na Ukrainę. Relacja na żywo w tvn24.pl
Według cytowanych przez "NYT" analityków, w niektórych miejscach dokumenty wydają się być zmodyfikowane. Chodzi o zawartą w nich szacunkową liczbę strat po obu stronach wskazującą na duże potencjalne straty po stronie ukraińskiej i niskie po stronie rosyjskiej, gdy w oryginalnych dokumentach szacunki były odwrotne.
Takie manipulacje sugerują, że za publikację dokumentów odpowiadają rosyjskie służby - czytamy.
Jak podaje "NYT", 1 marca ukraińscy oficjele byli w bazie USA w niemieckim Wiesbaden, uczestnicząc w grach wojennych, zaś dzień później odwiedzili ich przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów generał Mark Milley i naczelny dowódca sił NATO w Europie generał Christopher Cavoli.
Inne opublikowane dokumenty, zawierają listę organizowanych ukraińskich jednostek wojskowych, tego, kiedy miałyby zostać wyszkolone przez państwa zachodnie i w jaki sposób przez nie wyposażone.
Jak pisze dziennik, w początkowej fazie wojny ukraińskie władze niechętnie dzieliły się z USA swoimi planami ze względu na obawy przecieków. Później jednak, od ubiegłej jesieni, wymiana informacji wywiadowczych miała stać się bardziej intensywna, a oba kraje blisko współpracują ze sobą, przygotowując plany na nadchodzącą ofensywę, która według "NYT" ma rozpocząć się na przełomie kwietnia i maja.
Doradca prezydenta Ukrainy: wyciek dokumentów to rosyjska operacja dezinformacyjna
Doradca ukraińskiego prezydenta Mychajło Podolak ocenił w rozmowie z agencją Reutera, że wyciek tajnych dokumentów, to operacja dezinformacyjna rosyjskich służb specjalnych mająca na celu zasianie wśród sojuszników Kijowa wątpliwości w powodzeniu ukraińskiej kontrofensywy. Dodał, że materiały opublikowane przez "NYT" zawierają ogromną ilość nieprawdziwych danych.
Podolak odniósł się do tej sprawy także w komentarzu opublikowanym na Telegramie. Doradca prezydenta zasugerował, że gdyby rosyjskie władze i służby rzeczywiście uzyskały wgląd do tajnych informacji z Waszyngtonu, to wówczas postępowałyby w zupełnie inny sposób.
"Jeśli ktoś ma dostęp do danych wywiadowczych Pentagonu, to nie będzie go niszczył na rzecz jednorazowej operacji informacyjnej. Jeśli dysponuje się danymi o poziomie wsparcia i planach wojskowych przeciwnika, to wtedy udaje się, że się (takich danych) nie posiada. (Dlatego) jeśli próbujesz stworzyć wrażenie, że wiesz, to oznacza, że nie wiesz niczego. To blef, mydlenie oczu" - napisał. "Nie macie żadnych danych, lecz próbujecie sobie pogrywać w celu destabilizacji, aby wywrzeć informacyjny i psychologiczny wpływ na osoby (faktycznie) podejmujące decyzje" - dodał, zwracając się do władz w Moskwie.
Podolak: nie ma to nic wspólnego z rzeczywistymi ukraińskimi planami
W ocenie doradcy prezydenta Ukrainy "Rosja szuka wszelkich sposobów na to, by przejąć inicjatywę w sferze informacyjnej i wpłynąć na scenariusze kontrofensywy (Kijowa)". "Wróg próbuje rozsiewać wątpliwości, kompromitować wcześniejsze pomysły (Ukrainy i Zachodu), straszyć swoją rzekomą 'wiedzą'. Są to jednak tylko standardowe elementy gry operacyjnej rosyjskiego wywiadu – i nic więcej. Nie ma to nic wspólnego z rzeczywistymi ukraińskimi planami - wyjaśnił urzędnik.
"Jeśli chodzi o faktyczne plany kontrofensywy, rosyjskie wojska bez wątpienia zapoznają się z nimi jako pierwsze. Przypuszczam, że stanie się to bardzo szybko" - zapowiedział Podolak.
Autorka/Autor: js/adso, prpb
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Min Obrony Ukrainy/Facebook