Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew przekazał, że jego kraj kontynuuje operację militarną, aby wyzwolić Górski Karabach. Dodał, że Armenia usiłuje atakować gazociągi w Azerbejdżanie i jeśli Ormianie spróbują przejąć nad nimi kontrolę, to konsekwencje tego będą poważne. Premier Armenii Nikol Paszynian powiedział, że ani Azerbejdżan, ani Turcja, bliska sojuszniczka Baku, nie chcą "zaprzestać swej agresji". Działania wojenne przeciwnika porównał do Blitzkriegu.
- Armenia próbuje atakować i przejąć kontrolę nad naszymi rurociągami - powiedział prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew w środę w wywiadzie dla tureckiego nadawcy Haberturk. - Jeśli Armenia spróbuje przejąć kontrolę nad tamtejszymi rurociągami, to mogę powiedzieć, że konsekwencje tego będą dla nich ciężkie - przestrzegł. Dodał, że konfliktu nie można rozwiązać bez udziału Turcji i Ankara powinna uczestniczyć w rozmowach na temat Górskiego Karabachu, separatystycznego terytorium ormiańskiego na terytorium Azerbejdżanu. Ankara, sojuszniczka Baku, zaproponowała we wtorek próbę rozwiązania wznowionego 27 września konfliktu o Górski Karabach poprzez czterostronne rozmowy, w których miałyby też uczestniczyć Rosja, Armenia i Azerbejdżan.
W wywiadzie dla Haberturk prezydent Alijew powiedział także, że tureckie samoloty F-16 są w Azerbejdżanie, ale nie są używane w konflikcie o Górski Karabach między siłami azerbejdżańskimi a Ormianami. Ministerstwo obrony Azerbejdżanu zagroziło w środę, że zniszczy wszystkie obiekty wojskowe w Armenii, które namierzają i atakują osady cywilne. Ministerstwo obrony Armenii zaprzeczyło, by siły tego kraju ostrzeliwały cywilne cele, ale stwierdziło, że zastrzega sobie prawo do brania na cel obiektów wojskowych i wojsk w Azerbejdżanie.
Premier Armenii: armia obrony Górskiego Karabachu heroicznie walczy z przeciwnikiem
Agencja Reutera relacjonowała, że premier Armenii Nikol Paszynian w przemówieniu do narodu tego samego dnia zaznaczył, że ani Azerbejdżan, ani Turcja, bliska sojuszniczka Baku, nie chcą "zaprzestać swej agresji".
Paszynian przyznał, że Armenia była świadoma planów Azerbejdżanu dotyczących rozpoczęcia działań wojennych w Górskim Karabachu. - Początek wojny z Górskim Karabachem nie był dla nas niespodzianką. Wiedzieliśmy i czekaliśmy. Pytanie brzmiało, dokładnie kiedy i w jakim kierunku pójdzie wróg - mówił. - Armia obrony Górskiego Karabachu heroicznie od pierwszych minut walczy z przeciwnikiem. Wojska azerbejdżańsko-tureckie w koalicji z terrorystami rozpoczęły najsilniejszą ofensywę przeciwko Górskiemu Karabachowi - zauważył premier Armenii, cytowany przez rosyjską agencję TASS.
Zauważył, że "intencje Azerbejdżanu, Turcji i terrorystów, którzy do nich dołączyli, zdobycia z marszu Górskiego Karabachu, okazały się nie do utrzymania". - Teraz możemy stwierdzić, że plan Azerbejdżanu, Turcji i terrorystów zajęcia poprzez Blitzkrieg [niemiecką taktykę z czasów II wojny światowej polegającą na przeprowadzaniu jak najszybszych natarć - red.] Górskiego Karabachu i obszarów przyległych zawiódł - powiedział Paszynian.
Rozejm obu stron
Armenia i Azerbejdżan oskarżają się nawzajem o złamanie uzgodnionego w nocy z 9 na 10 października w Moskwie humanitarnego zawieszenia broni w separatystycznym ormiańskim regionie Górskiego Karabachu. Rozejm wszedł w życie 10 października w południe, ale nie utrzymał się, mimo wezwań kilku światowych mocarstw do natychmiastowego zakończenia krwawych walk.
Górski Karabach to kontrolowane i zamieszkane przez etnicznych Ormian terytorium na terytorium Azerbejdżanu. Azerbejdżan wspierany jawnie przez Turcję dąży do jego opanowania, do czego nie chce dopuścić Armenia. Rosja wystąpiła w roli pośrednika i rozjemcy, jako że Armenia i Azerbejdżan wchodziły niegdyś w skład byłego Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich.
Konflikt zbrojny o Górski Karabach wybuchł w 1988 roku i pochłonął dotychczas około 30 tysięcy ofiar śmiertelnych. 27 września doszło do wznowienia konfliktu.
Źródło: PAP, Reuters