Winda zjedzie po górników w poniedziałek lub wtorek

Aktualizacja:
Dowiercili się do zasypanych. Rusza ostatni etap akcji
Dowiercili się do zasypanych. Rusza ostatni etap akcji
Reuters (fot. PAP/EPA)
Dowiercili się do zasypanych. Rusza ostatni etap akcjiReuters (fot. PAP/EPA)

"Zrobimy, co w ludzkiej mocy", aby górnicy zostali szybko i bezpiecznie wydobyci na powierzchnię - zapewnił w sobotę prezydent Chile Sebastian Pinera. Chilijskim ratownikom udało się w sobotę dowiercić do miejsca, w którym od ponad dwóch miesięcy przebywa 33 mężczyzn. Teraz muszą jeszcze tylko umocnić szyb stalowymi "rynnami".

Przewiercenie nastąpiło około godziny 8 czasu lokalnego. Ratownicy skończyli wiercenie szybu ratunkowego, przez który ewakuowani będą uwięzieni pod ziemią górnicy. Oznacza to, że w ciągu kilku dni powinno rozpocząć się wyciąganie ich na powierzchnię.

Co dalej?

Mnister górnictwa Chile Laurence Golborne (Reuters)
Mnister górnictwa Chile Laurence Golborne (Reuters)

Jak dokładnie przedstawia się harmonogram dalszych działań? Leszek Kabłak, specjalny wysłannik TVN24 do Chile, poinformował, że operacja wyciągania górników na powierzchnię rozpocznie się w ciągu najbliższych 36 godzin. Chilijskie media podały z kolei, że "winda", którą górnicy zaczną pojedynczo wyjeżdżać na powierzchnię ruszy prawdopodobnie w poniedziałek wieczór lub we wtorek.

Ostatnim trudnym wyzwaniem dla ratowników jest teraz kwestia zabezpieczenia wywierconego szybu. Jak poinformował Leszek Kabłak, ekipa ratownicza zdecydowała, że szyb trzeba umocnić rynnami stalowymi. Mają one zapobiec zablokowaniu przez obsuwające się kamienie kapsuły, za pomocą której górnicy będą wyciągani pojedynczo na powierzchnię.

Jednak również samej operacji opuszczania i mocowania "rynien" towarzyszy niebezpieczeństwo. Polega ono na tym, że opuszczane do otworu szybu walce stalowe o łącznej wadze 150 ton mogą uszkodzić szyb i spowodować jego zatkanie.

Na wszelki wypadek nadal trwają prace przy wierceniu drugiego, "alternatywnego" szybu ratunkowego, który ma już głębokość 415 metrów.

Kapsuła dla górników

Górnicy będą wydobywani spod ziemi pojedynczo, za pomocą kapsuły o średnicy 66 centymetrów. "Podróż" na powierzchnię będzie trwała około godziny. - Pierwszym, który zjedzie po górników będzie komandos chilijskiej marynarki wojennej - mówił Leszek Kabłak. Każdy kurs "windy" będzie śledziła specjalna kamera.

Każdy z górników otrzymał już obcisły kombinezon uszyty na jego miarę, aby łatwiej zmieścił się w kapsule "windy" oraz specjalne ciemne okulary chroniące przed uszkodzeniem wzroku odzwyczajonego od światła.

Po wyjeździe na górę każdy z uratowanych będzie mógł spędzić parę minut z dwoma wybranymi osobami z rodziny, po czym zajmie się nim personel medyczny. Górnicy w lepszym stanie fizycznym będą mogli po wstępnym badaniu pozostać jeszcze trochę czasu z rodzinami w specjalnie przygotowanej sali.

Następnie wszyscy uratowani zostaną przewiezieni śmigłowcami na 48-godzinną obserwację do szpitala w odległym o ponad 120 kilometrów Copiapo. Tam będzie czekać na nich specjalna grupa lekarzy i psychologów.

Radość rodzin

Leszek Kabłak o losach kopalni
Leszek Kabłak o losach kopalni

Na górników czekają na powierzchni ich bliscy; wielu z nich od kilku tygodni mieszkało w obozie niedaleko kopalni. Kiedy dziś ratownicy zakończyli wiercenie, zawyły syreny. - Była tutaj wielka radość. Widzieliśmy ludzi, którzy skakali, ściskali się. To było prawie jak po zdobyciu mistrzostwa świata w piłce nożnej - relacjonował wysłannik TVN24. Jeden z chilijskich reporterów porównał atmosferę w obozie do "skrzyżowania Woodstocku z karnawałem".

Alicia Campos, matka jednego z mężczyzn - Daniela Herrery - powiedziała, że jest niezwykle szczęśliwa. - Mam ogromne poczucie ulgi, bo czuję, że zobaczę niedługo mojego syna - powiedziała.

Cieszyli się bliscy, cieszyli się sami górnicy. Na ekranie monitora ustawionego na powierzchni kamera zainstalowana w podziemnym "schronie" górników pokazała ich zmęczone, ale rozradowane twarze.

Ich walkę obserwuje cały świat. W "Obozie Nadzieja" przebywało w sobotę już 130 ekip telewizyjnych i dziennikarskich z całego świata.

Dwa miesiące pod ziemią

33 górników (32 z Chile i jeden z Boliwii) od pierwszych dni sierpnia przebywa na głębokości ok. 700 metrów pod ziemią w kopalni miedzi i złota San Jose w pobliżu miasta Copiapio. Przez pierwszych 17 dni nie było z nimi żadnego kontaktu, potem pożywienie dostarczano im przez wąski, 17-centymetrowy kanał.

Źródło: TVN24, PAP, BBC

Źródło zdjęcia głównego: Reuters (fot. PAP/EPA)