Wikileaks o tym, jak Pakistan szukał bin Ladena

Aktualizacja:

Dzień po zabiciu Osamy bin Laden USA zachodzą w głowę, czy i kto z władz Pakistanu wiedział, że terrorysta numer 1 żyje nieopodal stolicy kraju. Z depesz ujawnionych przez Wikileaks wynika, że wywiad pakistański się starał, ale Osamy nie widział i właśnie takie zapewnienia słał do Waszyngtonu. Napięcie między USA i Pakistanem może wzrosnąć, bo Islamabad jest zaniepokojony "nieautoryzowanym" rajdem Amerykanów na terytorium kraju.

Zdaniem Amerykanów bin Laden żył w rezydencji na przedmieściach Abottabad przez ostatnie 5-6 lat. Ich wątpliwości, co do działań strony pakistańskiej są tym większe, że ta miejscowość leży ok. 60 km od Islamabadu i jest siedzibą najbardziej prestiżowej uczelni wojskowej w Pakistanie. Najważniejsi pakistańscy wojskowi musieli więc przechodzić niemal pod oknami bin Ladena.

Z depesz ujawnionych przez Wikileaks wynika, że spore wątpliwości były już w 2009 roku, przed wizytą szefa pakistańskiej armii Aszfaka Kajaniego w Stanach Zjednoczonych. Już wtedy amerykańska ambasador w Pakistanie Anne Patterson naciskała, by dać mu jasno do zrozumienia, że wsparcie pakistańskiej armii i wywiadu dla afgańskich bojowników musi się skończyć. W odpowiedzi Kajani zapewniał, że jego armia robi wszystko, by zlokalizować bin Ladena i uważanego za numer dwa w al-Kaidzie Ajmana az-Zawahiriego.

Szukali, współpracowali, ale nie znaleźli

O tym, że Pakistan jest na tropie Osamy informował już dwa lata wcześniej. W 2007 roku, prezydent Perwez Muszarraf miał powiedzieć senatorowi Johnowi McCainowi, że ma informacje, że obydwaj terroryści mogą ukrywać się we wschodniej części kraju.

Rok później premier Pakistanu zaprzeczał jednak tym doniesieniom. - Nasze służby wywiadowcze nie mają pojęcia, gdzie on przebywa, ale na pewno nie ma go w Pakistanie - miał powiedzieć o bin Ladenie premier Yousaf Raza Gilani w rozmowie z amerykańskimi dyplomatami.

Zaledwie miesiąc później premiera o bin Ladena pytali amerykańscy senatorowie - Carl Levin i Robert Casey. Gilani znów zapewniał, że wywiad pakistański robił wszystko, by złapać lidera al-Kaidy. Jak wynika z depesz opublikowanych przez Wikileaks, obecny na spotkaniu pakistański minister obrony przypomniał na dowód sytuację, gdy Amerykanie wskazali na mężczyznę żyjącego w Pakistanie, który mógł być Osamą bin Ladenem. Wówczas wywiad zadziałał błyskawicznie i zlokalizował podejrzanego. Okazało się jednak, że nie był on poszukiwanym przywódcą al-Kaidy.

O tym, że Pakistańczykom równie mocno zależało na złapaniu go ma świadczyć też spotkanie jednego z czołowych amerykańskich generałów Davida Petraeusa z prezydentem Asifem Alim Zardarim (zastąpił Muszarrafa w 2008 roku). "Zardari powiedział, że jest gotowy wiele poświęcić, by namierzyć najważniejsze cele, ale Osama pozostaje w ukryciu" - napisano w depeszy po spotkaniu.

Nowy prezydent podkreślał również, że musi zbudować klasę średnią, by walczyć z ekstremizmem. - Talibowie są w stanie przekupić moich żołnierzy - miał przyznać.

"Musieli współpracować z bin Ladenem"

Mimo wszystko Amerykanie są przekonani, że bin Laden miał wsparcie w Pakistanie. John Brennan, doradca Białego Domu ds. walki z terroryzmem, powiedział we wtorek, że bin Laden musiał mieć sieć wsparcia, która pozwoliła mu tak długo żyć w Abottabad. - Na razie nie możemy stwierdzić, czy byli wśród nich członkowie rządu - stwierdził, zastrzegając przy tym, że Pakistan jest ważnym partnerem w walce z terroryzmem. Jak podkreślił, w ostatnich latach aresztowano tam lub zabito więcej terrorystów niż w jakimkolwiek innym państwie. - Odważni Pakistańczycy oddawali życie [w walce z terroryzmem-red.] - dodał.

Ostrzej zachowania Pakistanu oceniał senator Levin. Jak zaznaczył, tamtejszy wywiad i armia będą miały "sporo do wyjaśnienia". - Trudno sobie wyobrazić, że wojsko albo policja nie wiedziały, co tam się działo - powiedział.

Pakistan zaniepokojony

Tymczasem prezydent Ali Zardari w tekście opublikowanym w amerykańskim dzienniku "The Washington Post" zaprzeczył, by pakistańskie służby bezpieczeństwa dawały schronienie bin Ladenowi. Podkreślił również, że współpraca jego wywiadu ze Stanami Zjednoczonym pozwoliła namierzyć bin Ladena.

Władzom Pakistanu nie spodobał się natomiast atak amerykańskich komandosów na ich terytorium. Jak głosi rządowy komunikat, są oni głęboko zaniepokojeni "nieautoryzowanym" rajdem. Rząd wyraził też nadzieję, że nie stanie się on precedensem w akcjach amerykańskich żołnierzy.

Źródło: NDTV, CBS News